
04 wrz Europa. Francja. Paryż. W ogrodach z Christianem Diorem
4-10.09.2017
Poranna kawa we wrześniu najlepiej smakuje w Paryżu. Wystarczy odejść kilkadziesiąt metrów od katedry Notre Dame i … Chińczyka nie uświadczysz, co najwyżej Japonkę.

Architektura paryska czyli coś, co niezmiennie wprawia mnie w zachwyt. Trochę gorzej sprawy się mają z czystością miasta, zwłaszcza teraz, gdy po 32. z rzędu likwidacji obozu dla uchodźców w Calais stolica przeżywa znowu najazd mieszkańców dawnych kolonii francuskich. Problem jest chyba na tym etapie nierozwiązywalny, mimo usilnych zabiegów lokalnych władz, gdyż nie ma pomysłu na integrację obcokrajowców, a sama pomoc socjalna nie wystarcza. Z całą ostrością sytuacja Francji uzmysławia także, jak nabrzmiały jest problem migracji uchodźców, jak wiele trudności przysporzy on Unii Europejskiej i jak ogromnych nakładów i umiejętności wymaga jego rozsądne rozwiązanie.



W architekturze nowoczesnej Paryż również bryluje. Ale w końcu skoro francuskiej urbanistyce patronował zespół Le Corbusiera z Pierrem Andre, Dominikiem Escorsatem Pierre Jeanneretem, Jean Prouvre czy Jane Drew w składzie trudno dziwić się świetnym efektom, także współcześnie.



Ogrody Tuilleries w tym sezonie ogrodnicy postanowili ubrać na różowo, jedyny ciemniejszy akcent to dalie w kolorze wina marsala. Płodozmian obowiązuje od wieków, w zeszłym roku kwiaty utrzymane były w tonacji niebieskiej. W tle dachy kamienic Rue de Rivoli, nie wiedzieć dlaczego uważanej za najbardziej luksusową ulicę Paryża.


Środek miasta




W pobliżu katedry Notre Dame stoi ta, na pierwszy rzut oka niczym szczególnym niewyróżniająca się, kamienica. Za to na jej ostatniej kondygnacji jakiś szalony Francuz postanowił urządzić najbardziej spektakularny ogród w mieście. I czyni to udatnie od lat, za nic mając konkurencję, co z przyjemnością obserwuję.


Na bocznej ścianie Conciergerie, Pałacu Kapetyngów, siedzibie królewskiego szambelana, cóż – jaki król taki służący, a później więzienia o wyjątkowo ponurej reputacji, zegarmistrzowskie cacko, zachowane w idealnym stanie.
Montmartre, esencja paryskiego uroku, czaru i stylu, ze wzgórzem, które upodobała sobie najpierw artystyczna bohema, a teraz turyści. Na jego 130. metrowym szczycie wzniesiono bazylikę Sacré Coeur, której fundamenty odpowiadają wysokości świątyni. Dzielnica jest dla mnie obowiązkowym punktem programu podczas każdego pobytu w Paryżu, bo… jest urocza, czarująca i stylowa.



Montmartre, esencja paryskiego uroku, czaru i stylu; ze wzgórzem, które upodobała sobie najpierw artystyczna bohema, a teraz turyści. Na jego 130. metrowym szczycie wzniesiono bazylikę Sacré Coeur, której fundamenty odpowiadają wysokości świątyni. Dzielnica jest dla mnie obowiązkowym punktem programu podczas każdego pobytu w Paryżu, bo… jest urocza, czarująca i stylowa. Z lubością najpierw kupuję w jednej z maleńkich piekarni jeszcze ciepłą bagietkę, którą nim podadzą mi kawę w jednym z kawiarnianych ogródków, zwykle w połowie zdążę już zjeść. Najlepsze drugie śniadanie. Ever!






Sama bazylika Sacré Coeur jest, moim zdaniem, ciekawsza od zaplecza, niż z frontu, i bardzo przypomina Taj Mahal, z tą niewątpliwą przewagą nad tym ostatnim, że nie unosi się w niej, i tu mnie przystopowało, ale co tam, użyję dosadnego określenia, nieświeża woń, co skutecznie zaburzyło mi przyjemność zwiedzania również innych miejsc w Indiach, ale też np. meczetu Hagia Sophia w Stambule. Zapachy Paryża to zresztą zupełnie jeszcze inna historia, wymagająca odrębnych studiów, bo w zależności od dzielnicy są one szalenie zróżnicowane. Pod tym względem bodaj najlepiej prezentuje się oczywiście I Dzielnica, z luksusowymi perfumeriami, kwiaciarniami, maleńkimi kawiarniami, cukierniami. I oczywiście pachnącymi paryżanami płci obojga.. Ponoć nie ma cech narodowych, ale nie zgadzam się z tą tezą. Na wszystkich lotniskach świata, na których bywam bez pudła rozpoznaję turystyczne grupy z Francji ,i to ze znacznej odległości, po przyjemnym mixie różnych perfum właśnie. Po czym identyfikuję grupy z polskich biur podróży, litościwie przemilczę.


Takie sentymentalne obrazki Montmertre’u. Z refleksją, że miłość nie liczy lat i kilogramów.



Na placu Dalidy, to wciąż Montmartre, jej popiersie, czule wygłaskane przez wiernych fanów. W sąsiedztwie położona jest willa należąca do tej jednej z najbardziej nieszczęśliwych artystek w historii. Niedawno powstał poruszający film biograficzny o Dalidzie i pewne sceny nakręcono właśnie w tym domu.


Sacré Coeur – Taj Mahal od frontu i z widokiem na Paryż. I nieodłączny element architektury Montmartre’u czyli schody, które są tematem niezliczonych wariacji fotograficznych pojawiających się na pocztówkach. Kto je teraz, w dobie cyfryzacji, będzie wysyłał z pozdrowieniami z tego cudownego miasta…



Stylizacje damskie, niezmiennie, na dobrym poziomie. Ulica bawi się modą, absolutnie nie traktując jej poważnie, co wymaga nie lada fantazji i odwagi, ale też konsekwencji i precyzji, bo krok dalej czyha już tylko śmieszność i groteska.



Na Pl. Pigalle jeszcze nie ma najlepszych kasztanów, bo i do jesieni pozostało trochę czasu. Miejsce mnie nie oczarowało, bo też po drodze z Montmartre’u wydało się zupełnie nieatrakcyjne i pozbawione fantazji. Cóż – w końcu to tylko IX dzielnica Paryża (im dalej od Ile de la Cite w centrum Paryża, tym słabiej, reguła sprawdzona od lat).



Kilka florystycznych uniesień. Sztukę ogrodniczą Francuzi przez stulecia doprowadzili do perfekcji, podobnie jak Włosi i Japończycy. Podczas spacerów czasem trzeba jednak zadrzeć do góry głowę, bo na ostatnich piętrach kamienic bywają prawdziwe ogrodnicze rarytasy.




Nad Sekwaną przerzucono 37 mostów, wśród nich najstarszy, otwarty w 1604 r., Pont Neuf (na pierwszym zdjęciu), i najokazalszy Most Aleksandra III, opierający się jedynie na brzegach rzeki, by przęsła nie przesłaniały widoku na Pałac Inwalidów. Nadal pozostaje mi jeszcze kilka paryskich mostów do przejścia, a spacerom po nich towarzyszy podziw dla projektantów i budowniczych tych cudów.



Ogród botaniczny przy rue Buffon 2 pamięta XVII wiek (dendrarium), natomiast dekoracje kwiatowe co sezon się zmieniają tak pod względem kolorystycznym, jak też dominującego gatunku. W 2017 r. królują cynie, które przywędrowały do Europy z Meksyku i, jak na kraj pochodzenia przystało, oszałamiają paletą zdecydowanych barw: od amarantu i wielu odcieni pomarańczowego, po bordo i nasycone fiolety. Znalazłam też odmianę śnieżnobiałą z bladoróżowymi brzegami, ale to zapewne jakaś genetyczna modyfikacja. Paryski Ogród Botaniczny jest, jak stolicę przystało, największym we Francji i zajmuje pow. 4,6 ha. Składa się z 11. tematycznych części, m. in.: alpejskiej, warzywnej, różanej, ekologicznej. Wstęp do ogrodu jest wolny, zaś do pobliskiego muzeum, jak wszystkich we Francji, wolny jest tylko w każdą 1. niedzielę miesiąca. Chyba, że zwiedzający jest dzieckiem, okazuje się, że we Francji jest to akurat kategoria bardzo szeroka, bo obejmująca








W Ogrodzie Luksemburskim, założonym w 1630 r. na polecenie królowej Marii Medycejskiej, inspirowanym ogrodami Bobo;i we Florencji, zgodnie z ostatnim trendem w modzie, królują czerwienie. Odpoczywających na 5. tys. krzeseł rozstawionych w ogrodzie jest dzisiaj niewielu, bo pogoda raczej nie zachęca do wyjścia z domu. Kasztanowce chorują jak nasze, ale szczęśliwie żaden pomyleniec z „ochrony środowiska” im nie zagraża.






W Paryżu żaden róg kamienicy zmarnować się nie może, zwykle stając się przystanią dla restauratorów i ich klientów.




Chyba kogoś poniosła ułańska fantazja, bo szanse na przetrwanie zimy tego meksykańskiego ogródeczka są znikome. Natomiast w II Dzielnicy natknęłam się na ten oto prywatny skwerek z niezwykłej urody fontanną, do którego dostęp mają wyłącznie szczęśliwi posiadacze kluczy do bramki. Na skwer spogląda z wysoka posągowy Molièr, prekursor japońskiego karoshi (śmierci z przepracowania). W Comédie Francaise, na honorowym miejscu w foyer, wystawiony jest fotel, na którym zasłabł był na kilka dni przed zejściem z tego świata, grając główną rolę w spektaklu swego autorstwa „Chory z urojenia”. Ot, przekora losu…



Panteon i naprzeciw niego Wieża Eiffla. W Panteonie, jako pierwszą kobietę, ale dopiero w 1995 r., pochowano Marię Skłodowską-Curie. Za nim, przy pl. Sainte-Geneviève perełka architektury sakralnej – kościół Saint-Etienne-du-Mont, z koronkową przegrodą ołtarzową z epoki renesansu. Jego 9-metrowa arkada odgradzająca nawę główną od prezbiterium, z kręconymi wokół filarów dwiema parami schodów, naprawdę robi wrażenie. Z zewnątrz zwraca uwagę wysoka, szczupła wieża niczym w minarecie. I na koniec, położony w bezpośrednim sąsiedztwie Panteonu, budynek dawnego wydziału prawa paryskiej Sorbony. Uniwersytet założono w 1253 r, a więc ponad 100 lat wcześniej, niż na pomysł, że warto inwestować w edukację wpadł Kazimierz III Wielki, przewidując nad wyraz celnie, że przez całe wieki dewiza „plus ratio quam vis” będzie przyświecać cywilizowanej część ludzkości.





Próbowałam już różnych pomysłów, ale tylko z połowicznym sukcesem. Utwierdzam się w przekonaniu, popartym licznymi doświadczeniami, że w Paryżu smacznie zjeść niepodobna. Co napawa tym większym smutkiem, że wystarczy tylko trochę oddalić się od stolicy i prowincjonalna kuchnia rzuca na kolana. Zawodzą dosłownie wszystkie aplikacje, dzisiaj np. użyłam rekomendacji Google. Auberge Etchegorry miała dobre opinie jako miejsce odwiedzane przez paryżan, oferujące lokalne potrawy. O ile zupa z kukurydzy i świeżo upieczony ciemny chleb w grubych pajdach nie budziły zastrzeżeń, risotto z małżami i owszem. Chyba muszę wreszcie oswoić się z myślą, że nie można mieć tu wszystkiego. Albo muzea, albo kulinaria.




W Muzeum Sztuk Dekoracyjnych przy rue de Rivoli 157 prawdziwa uczta dla miłośniczek mody – z okazji 70-lecia domu mody Christian Dior przygotowano wystawę, na której można zobaczyć m.in. 300 kreacji, buty, torebki. Kurator wystawy zadbał zarówno o część historyczną, jak też starannie dobrał kolorystykę prezentowanych eksponatów.




Dział sukien inspirowanych impresjonizmem. Z dowodem rzeczowym w postaci obrazu C. Monet.



Christian Dior uwielbiał kolor różowy, stosował go w przeróżnych odcieniach, wykorzystując tkaniny o bardzo zróżnicowanych grubościach i fakturach, np. różową wełnę mohair i cieniutką organzę, tym razem w kolorze pomarańczowym.


Jedna z sal wystawy poświęcona wyłącznie kreacjom haute couture. To aktualnie bardzo wąskie modowe gardło, bo też nie ma okazji, jeśli nie liczyć filmowych festiwali, by takie dzieło sztuki na siebie założyć.





Krawiectwo to najwyższej próby sztuka. Wymaga umiejętności konstrukcyjnych, wyczucia kolorów, fantazji i artystycznej duszy. Christian Dior, patrząc na te dzieła sztuki z pewnością nimi dysponował.



Na wystawie zaprezentowano też suknie autorstwa wszystkich dyrektorów kreatywnych marki. Christian Dior zmarł bowiem w 1957 r., mając zaledwie 52 lata, a później jego spuścizną kierowali m. in. I.S. Laurent, Salvatore Ferragamo, John Galliano. Tę część ekspozycji wieńczą projekty Marii Grazii Chiuri z 2017 r.



To dział historyczny wystawy, prace samego założyciela domu mody. Elegancka kobieta w tych czasach nie pokazywała się publicznie bez nakrycia głowy, np. w formie wielkiego talerza ze skóry pytona.



Buty. Christian Dior zamierzał zostać kompozytorem lub architektem. Jego następcy też mają słabość do zwariowanych konstrukcji.




I wreszcie dział prêt-a-porter, czyli coś, co każda z nas chętnie założy. Aż trudno uwierzyć, że są to prace sprzed ponad 60. lat.




Ostatnia sala to zaaranżowane w czystej bieli atelier, w którym można prześledzić proces tworzenia kreacji.






Jak pudełko czekoladek. Historyczna część ekspozycji.



I niech mi tu ktoś powie, że Naczelnik nie jest na czasie! Wprawdzie wystąpił w plastikowej pelerynie z symbolem narodowym, ale jaki kraj, taki trend w modzie.


Monokulturowa kwiaciarnia przy 239 Rue Saint-Honoré od 20 lat z powodzeniem sprzedaje tylko jeden gatunek kwiatów, czyli róże, i tylko jedną ich odmianę, za to w wielu kolorach. To się nazywa wąska specjalizacja! Układane przez florystyki bukiety róż nie mają kompletnie żadnych dodatków. A są takie piękne! I bukiety, i florystki.


Christian Louboutin postawił w tym sezonie na analogowe łącza telefoniczne, a dom mody Miu Miu na przerysowane w formie buty i sukienko – koszule nocne (kupują to głównie Arabki). Natomiast w trendach bieliźniarskich dominuje bezpieczna klasyka, szkoda tylko, że w kosmicznych cenach, przynajmniej w sklepie Cordelia, 21 Rue Cambon, w którym na nocny przyodziewek trzeba wydać najmarniej 700 – 800 euro.



Muzeum Jacquemart – André /158 bd. Haussmann/ mieści się w pałacu, w którym mieszkali jego donatorzy : bankier Éduard André i jego żona, portrecistka Nelié Jacquemart. Ich zbiory renesansowej sztuki włoskiej ustępują tylko Luwrowi, wśród nazwisk twórców same sławy : Crivalli, Botticelli, Donatello, Mantegna.




Bibliotekę zdobią płótna artystów flamandzkich i holenderskich /Rembrandta, A.van Dycka/, zaś za ogrodem zimowym w stylu angielskim zaczynają się apartamenty prywatne, zachowane w idealnym stanie i od czasów II Cesarstwa niezmieniane.





Fresk w klatce schodowej, z pięknymi, ślimakowymi schodami z jasnego marmuru, wykonał Giovanni Tiepola, jego autorstwa jest również plafon w jadalni, obecnie przekształconej w kawiarnię. Na piętrze pałacu eksponowane są zbiory sztuki włoskiej, prócz malarstwa i rzeźb również przedmioty użytkowe. Muzeum zwiedza się z ogromną przyjemnością, nie ma w nim tłoku, a pałac sprawia wrażenie nadal tętniącego życiem. Jego właściciele słynęli z przyjęć. Na parterze zamontowali hydrauliczny system umożliwiający rozsuwanie ścian, by jednorazowo móc gościć 1000 osób.






Plac Wogezów, na planie kwadratu, otacza 36 identycznych kamienic, z których tylko dwie (króla i królowej) są nieco wyższe od pozostałych. Początkowo Henryk IV zamierzał tu stworzyć ośrodek rzemiosła, ale w końcu sprzedał kamienice, za ciężkie pieniądze, arystokratom. Nadal jest to zresztą jeden z najdroższych adresów w Paryżu.



W centralnym punkcie Placu Wogezów stoi pomnik króla Ludwika XIII, syna budowniczego pawilonów okalających plac, który wstąpił na francuski tron jako dziewięcioletnie pacholę. Okazał się wyjątkową fujarą, bo w ciągu 33. lat królowania nie podjął samodzielnie żadnej decyzji (najpierw władzę sprawowała jego matka Maria Medycejska, potem faktyczny twórca rządów absolutnych kardynał Richelieu). Historia wprawdzie nadała Ludwikowi XIII przydomek Sprawiedliwy, ale tylko z uwagi na jego katolickie preferencje i wyjątkowo obrzydliwe postępowanie wobec innowierców. Brzmi znajomo? W bezpośrednim sąsiedztwie Placu Wogezów dżungla na podwórzu Hotelu Królowej.



Renesansowy pałac Sully w dzielnicy Le Marais wzniósł w XVII w. Maximilen de Béthune, minister finansów na dworze Henryka IV. U nas od czci i wiary odsądzono min. Nowaka za posiadanie naręcznego zegarka… Pałac Sully posłużył jako naturalna scenografia w filmie „Niebezpieczne związki”. Obecnie nadal stanowi prywatną własność, a w jednym z jego skrzydeł mieści się hotel.


Pałac Sens, jedna z dwóch świeckich budowli z okresu średniowiecza, i znana też z dwóch powodów : po pierwsze jako ostatnia siedziba królowej Margot, której ślub z hugenotem Henrykiem IV stał się katalizatorem rzezi podczas Nocy św. Bartłomieja, zaś znana była także z licznych romansów i nieszczęśliwej miłości do księcia Henryka Gwizjusza, oraz po drugie jako biblioteka artystyczna, z imponującymi zbiorami (230 tys. książek, 40 tys. katalogów wystaw z całego świata). Do pałacu prowadzi brama w stylu płomienistego gotyku, strome dachy o szalonej konstrukcji pokrywa grafitowy łupek, pięknie kontrastujący z ciemnoczerwonymi ramami okiennymi. Mimo, że pochodzi ze średniowiecza budowla ta sprawia wrażenie lekkości dzięki jasnej kolorystyce i podwieszonym bocznym wieżyczkom. Na jej tyłach można odpocząć w ogrodzie zaprojektowanym w stylu francuskim i docenić dbałość tutejszych architektów o estetykę miasta (nowoczesną kamienicę sąsiadującą jedynie przez wąziutką ulicę z pałacem wzniesiono, z pewnością nieprzypadkowo, z tego samego kamienia w kolorze ciepłego beżu). Już żałuję, że dzisiaj kończę kolejną serię moich pieszych spacerów po stolicy Francji. Całe szczęście, że następne już za rok.



