
23 sty Europa. Włochy. Mediolan. Kolorowo, operowo 23-29.01.2023
Są teatry operowe i jest mediolańska La Scala. Najlepsza scena operowa na świecie nie musi na szczęście ciąć kosztów i oszczędzać ani na honorariach artystów, ani wydatkach na scenografię. Dzięki temu 26 stycznia 2023 r. wystąpiła tu z recitalem pieśni Rachmaninowa amerykańska sopranistka Renee Fleming. Repertuar niespecjalnie mnie uwiódł, bo pieśni to trudny materiał wykonawczy i raczej mało widowiskowy. Chciałabym usłyszeć kiedyś Fleming w jej koronnej roli operowej, czyli Mimi w „Cyganerii” Pucciniego. Albo też w lżejszym wydaniu, gdyż śpiewaczka z powodzeniem śpiewa również jazz.


Natomiast kolejny wieczór w La Scali w pełni mnie usatysfakcjonował. Choć nie tyle nawet muzyką (próżno szukać w „Salome” Richarda Straussa operowych hitów), co olśniewającą scenografią. Czegoś takiego jeszcze nie widziałam! Trzymetrowej średnicy dziury w scenie i stropie nad nią służyły do spektakularnych wjazdów i zjazdów artystów, krąg na scenie w pewnym momencie podpalono żywym ogniem (na szczęście obyło sie bez ofiar), chór w niektórych fragmentach przedstawienia pojawiał się na metalowej konstrukcji podwieszonej po bokach sceny. Wielkie brawa dla reżysera Damiano Michieletto, który dokonał iscenizacji tego nieco nudnawego dzieła, a jeszcze większe dla twórcy genialnej scenografii Paolo Fantina.

Park Sempione, obowiązkowy punkt moich codziennych wędrówek na trasie hotel – Centro Storico, tym razem zaskoczył mnie upojnym, słodkim zapachem. Jego żródłem okazał się zupełnie niepozorny krzew o nazwie zimokwiat wczesny. W Polsce kompletnie bezwonny, w stolicy Lombardii przyprawia o zawrót głowy intensywnością woni żółtych, drobnych kwiatów. Przyroda w parku na razie bardzo ospale budzi się do zycia po zimowym śnie, ale spacerowiczom to nie przeszkadza. Park otwiera bowiem szlak zwiedzania najatrakcyjniejszej, historycznej części miasta.




Włosi – nieziemskie wyczucie stylu, elegancji, szyku. Konkurować w estetyce mogą z nimi tylko Japończycy. W Mediolanie ten sport doprowadzono do perfekcji i uległa mu również ulica. Ludzie świetnie się ubierają, broniąc jak niepodległości własnej indywidualności, nie boją się odważnych trendów i takiej też kolorystyki.


Mediolańskie kwiaciarnie – temat na obszerny esej o estetyce życia codziennego. Odwiedzając je zawsze zastanawiam się, kto też stoi za ich niepowtarzalnym wystrojem i charakterem. Wiem tylko jedno, że to ktoś obdarzony nadzwyczajną wrażliwością i wyczuciem piękna.




Wielokrotnie przechodziłam obok Chiesa di San Maurizio al Monastero Maggiore, róg Via Luini i Corso Magenta (w jego części mieści się Miejskie Muzeum Archeologiczne), nawet nie podejrzewając, jakie wspaniałości kryje wnętrze kościoła. Weszłam i oniemiałam z zachwytu. To renesansowa bombonierka o ścianach szczelnie pokrytych szesnastowiecznymi malowidami autorstwa szkoły Leonarda. Dawniej należał do klauzurowego zakonu żeńskiego sióstr benedyktynek. Z większej Sali Mniszek, nazywanej Kaplicą Sykstyńską Mediolanu i Lombardii, niepozorne dzwi prowadzą do mniejszego, słabiej doświetlonego pomieszczenie, oddzielonego bardzo gęstą kratą. Zakonnice obowiązywał ścisły zakaż wychodzenia poza kratę, więc jednie przez nią mogły obserwować normalnych ludzi uczestniczących w mszy. Przygnębiające i smutne, nikomu niepotrzebne życie wiodły jednak w olśniewającym otoczeniu, wśród dzieł sztuki światowego formatu.




Po doznaniach dla duszy, coś również dla ciała. W sąsiedztwie Chiesa di San Maurizio al Monastero Maggiore, przy Corso Magenta 1, mieszczą się moje tegoroczne odkrycia zakupowe. Erborio Toscano z niszowymi perfumami, zapachami do domu i kosmetykami do ciała (świetna linia z zielonych oliwek, zwłaszcza balsam do ciała, krem do rąk i stóp, szampon i odżywka do włosów) oraz pod tym samym adresem Maison Etoile ze świetnej jakości odzieżą z kaszmirowej, mięciutkiej wełny.

Nieco dalej, ale wciąż w zasięgu spokojnego spaceru, można zaopatrzyć się w dobrej jakości klasyczną odzież w sklepie Daniel&Mayer, Piazza Virgilio 4, i w zupełnie nieklasyczne okulary w sąsiadujacym z nim sklepie optycznym.


W niepozornym sklepie CreativaMente, Via Domodossola 7 kryje się raj dla dzieci w każdym wieku. Nawet bardzo zaawansowanym, jeśli chce się latorośl obdarować pudłem z nazwą DIY. Kryją się w nim bowiem miliony mikroskopijnym elementów, z których po tygodniu, dwóch cieżkiej pracy (sklejanie, malowanie, łączenie, podłączanie itp.) wyczarowuje się maleńkie wnętrza księgarni, baru, sklepu ogrodniczego. Zabawa dla odarzonych anielską cierpliwością i gotowych do benedyktyńskiej pracy. Ale jej efekty, które można podziwiać na półkach sklepu, są zaiste oszałamiające. Ich autorem jest sympatyczny sprzedawca, który z ochotą dzieli się z klientami swym bogatym doświadczeniem (instrukcja na youtubie).


Mniej wytrwałym sklep oferuje całą gamę pięknych, nietypowych zabawek, np. drewniną miniaturę fortepianu, z grającym pianistą o poruszających się dłoniach) lub użytecznych przedmiotów (np. lampy wykonane ręcznie przez grecka artystkę).

Podczas tego pobytu w Mediolanie nie dokonałam epokowych odkryć kulinarnych, bo też trudno ich dokonać w mieście o tak dobrym poziomie kulinariów, w którym bywam od lat Natomiast niezmiennie wychwalam pod niebiosy sardyńską restaurację Sa Mesa, Via Giuseppe Arimondi 11. Nie ma w niej słabych dań, a moje ulubione to spaghetti z bottargą i fregola frutti di mare. I oczywiście sardyńskie pierożki culurgiones, tu akurat serwowane z pomidorowym sosem. Wśród win, oczywiście pochodzących z Sardynii, króluje czerwony trunek o nazwie Buyu-Buyu. Na rozstanie oczywiście dostaje się kawałek sardyńskiego nugatu i baśniowy napój, czyli zmrożony kieliszek z zawartością mirto (nalewka tymiankowa).


Natomiast odkryciem w kategorii „sklep spożywczy” jest… sieciówka Iper. Dawniej takie miejsce nazwałabym delikatesami. Jakość i różnorodność oferowanych w Iprze produktów jest fantastyczna, a ceny niezwykle przyjazne. Można też, płacąc oczywiście trochę więcej, kupić tu żywność wolną od antybiotyków.


