Europa. Sardynia. Bałabym się napisać „Włochy” 25.09-2.10.2023

Tak więc trwają – Sardynia, Korsyka i Sycylia – te trzy (wyspy Morza Śródziemnego), z nich zaś najpiękniejsza, przynajmniej moim zdaniem, jest Sardynia. Niewielka, ale hojnie wyposażona przez naturę – wybrzeżem o różnorodnych plażach (skalistymi, z piaskiem białym jak puder, żółtym jak miód, porośniętych zielenią), ale i z niedostępnymi klifami, całkiem sporymi górami (najwyższy szczyt Punta La Marmora, 1834 m n.p.m.), rozległymi płaskowyżami. Podróżowanie po wyspie jest dziecinnie proste, najlepiej wynajętym samochodem, gdyż drogi są dobre, a baza hotelowa świetnie rozwinięta.

Zachodnie wybrzeże

Z Cagliari, dokąd samolot z Krakowa leci niewiele ponad 2 godziny, obrałam kierunek do Oristano,a po drodze zatrzymałam się w Iglesias, gdyż zbliżała się pora polskiego obiadu. Polskiego – nie sardyńskiego, bo tu jada się zdecydowanie później, większość restauracji otwiera się najwcześniej 0 19. Ale skoro już znalazłam się w kilkustolikowej trattorii, czynnej tylko dlatego, że znajdowała się w niej też enoteca, i nieśmiało zapytałam w środku sjesty o obiad, właściciel natychmiast się ożywił. Odparł, że obiad wprawdzie w Ciccimonelli, Iglesias, Via Manno N 9, będzie wieczorem, ale natychmiast może przygotować dla mnie cość do zjedzenia. Po chwili podał na stół świetne antipasti (wędzonego węgorza, dwa rodzaje „salcesonu” z frutti di mare i bottargę). Do tego butelka perlistego vino bianco… i można było oszaleć.

Iglesias można przejść wszerz i wzdłuż w kilka chwil, a końcu i tak trafi się na Via Giacomo Metteotti – ulicę z parasolkami.

W Iglesias za wcześnie, by coś zjeść, a w Buggerru za późno. W tym nadmorskim miasteczku, położonym pomiędzy Iglesias i Fluminimaggiore, musiałam obejść się smakiem, gdyż flagowe danie w La Baia da Tore, Buggerru, Via Roma 68, czyli fregolę z vongolami trzeba zamówić najpóźniej do 14:30, a ja dotarłam do miasteczka godzinę później. Poza tym chyba wszystko zdążyła już zjeść grupa Francuzów, którzy wciąż siedzieli przy stolikach. Na otarcie łez zamówiłam więc tiramisu, a w lodziarni znajdującej się poniżej restauracji doskonałe lody pisacjowe.

W Buggeru znajduje się kameralna marina, z której 10 lat temu wypłynęly w swą ostatnią podróż 4 żeglarki. Ich pamięć uczczono pomnikiem, który we mnie od razu wzbudził skojarzenia z Jerzym Turkiem poszukującym treblinki do kombajnu w filmie „Nie lubię poniedziałku”.

W centrum Buggerru działa publiczna łaźnia. Zbudowana w latach 1888-1890 z kamieni z pobliskiego kamieniołomu jest najstarszym zachowanym w tym stylu budynkiem w miasteczku. Współczesna zabudowa to murowane, kolorowe domy na wzgórzach tworzących półksiężyc okalający zatokę. Buggeru jest pięknie położone, a jego rzeźba terenu nieco przypomina Portofino. Niewielki dysonans budzi jedynie bryła dużego hotelu, która zaburza sielankowy pejzaż. Trudno – w sezonie przyjeżdżają wczasowicze, więc muszą gdzieś spać

Buggerru z Oristano dzieli żabi skok, który pokonuje się malowniczą, krętą drogą. Plaża Torre Grande położona jest kilkanaście minut od centrum Oristano. Ta część miasta ma charakter luksusowego kurortu – z nadmorską promenadą i przucupniętymi przy niej licznymi kawiarniami i barami, willami położonymi w pierwszej linii nad morzem. I piękną, starą aleją piniową. Pinie to moje ulbione drzewa, jedne z najbardziej bodaj plastycznych obok płaczących wierzb w Japonii, baobabów w Tanzanii i naszych brzóz. Rozłożyste, koliste korony pinii wyglądają jak ogromne parasole i rzucają przyjemny cień. I jeszcze te szyszki! Symbol żywotności i długowieczności, i orzeszki – symbol płodności.

Sezon skończył się wraz z wakacjami, ale wciąż przyjeżdżają tu chętni, by zażyć kąpieli – słonecznych i morskich – w ciszy i spokoju, niekoniecznie w 46-stopniowym upale, który doskwierał tu przez wiele dni w środku lata. Dzielnica Torre Grande zawdzięcza swą nazwę zabytkowej wieży obronnej, Współcześnie zajmuje ona honorowe miejsce w pierwszej linii zabudowy.

Hotel Lido Beach,Via Vittorio Bottego, 77, 09170 Torre Grande OR, Włochy, tel.: +39 0783 296901 zafundował mi niezwykłe doznania. Położony nad samym morzem, nowoczesny, czysty i przestronny, obsługują ludzie, którzy świetnie wykonują swoją pracę (szczególnie prześliczna recepcjonistka Gulia). Weszłam i od razu poczułam się jak w domu.

Restauracja w hotelu Lido Beach to dopiero kosmos. W zasadzie ręce do góry w geście poddania powinnam była podnieść już w chwili, gdy na stół wjechały antipasti w nadspodziewanej obfitości, i jakości, (w tym najlepsza bottarga, jaką zdarzyło mi się zjeść – szkliste plasterki, niezbyt słone i podane na liściach świeżej cykorii, oraz inne cudowności z morza: ośmiornica na kwaśno, chrupiące kawałeczki smażonego tuńczyka, wędzony łosoś z kawiorem i ryba w pomidorowym sosie), a przecież zamówiłam jeszcze primini piatti (spaghetti z chrupkami z kałamarnicy). Cud, że oparłam się pokusie i nie zamówiłam secondi piatti, bo chyba musiałabym popełnić przy stole rytualne seppuku. Wesołość goszcząca przy moim stole udzieliła się sąsiadom. Francuz obserwujący moją nierówną walkę z talerzami stwierdził, że wino powinnam w tej sytuacji wypić nie dla przyjemności, lecz by pokonać wroga. Choć muszę przyznać, że ten aspekt zmagań też przyjemności mi dostarczył, bo lokalne vino rosato smakowało wybornie.

W Oristano zaś kulinarne chwile uniesień można przeżyć w niepozornej trattorii Portixedda, Vicolo Solferino, 6. Tuńczyk carloforte, pierozki culurgiones, fregola z langustynkami – słabych punktów nie odnotowałam. Wszystko świeże, przygotowywane po złożeniu zamówienia, więc niech nikogo nie zniechęci długi czas oczekiwania. Zapewniam – warto, bo upływa on przy butelce schodzonego wina Naprzeciw kulinarnego raju znajduje się trzynastowieczna wieża należąca do fortyfikacji obronnych. Dawniej przylegała do niej nieistniejąca już brama wjazdowa – Portixedda, od której nazwę zapożyczyła trattoria.

Najlepsze lody na Sardynii jadłam w kawiarni La Dolce Vita, Piazza Roma, 09170 Oristano OR. Dodatkowym atutem tego słodkiego miejsca jest widok na nowoczesną fontannę i zabytkową wieżę Mariano II.

Oristano słynie z ceramiki, widocznej w wielu miejscach i skutecznie reklamującej to urokliwe miasto.

Katedra Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny wzniesiona w pod koniec XII w. z barokowym wystrojem, wąskie uliczki starówki, smukła wieża Mariano II, niewielki plac okolony zabytkowymi kamienicami z górującym nad nim pomnikiem Eleonory D’Arborea – Oristano jest niewielkie, więc podczas zwiedzania nie da się ich przegapić.

Wpisane w krajobraz Sardynii kamienne wieże nuraghi powstały między XIX a XI wiekiem p.n.e. Budowano je bez użycia zaprawy (a najwyższa ma 20 m wysokości), na wzniesieniach, by mogły oprócz kultu spełniać także funkcje fortyfikacji. Do czasów współczesnych na całej wyspie zachowało się ich ok. 7 tys., więc bez trudu można je odnaleźć. Jak choćby tę, położoną na niewysokim klifie niedaleko Cuglieri w wiosce Torre del Pozzo.

Bosa – kolorowa jak miasteczka Cinque Terre, położona nad rzeką Temo i w pobliżu morza, z majestatycznym zamkiem rodziny Malaspina (Castello di Serravalle), labiryntem stromych uliczek średniowiecznej starówki, lokalnym winem deserowym Malvasia – atuty można mnożyć, a miasto trzeba obowiązkowo zwiedzić.

Rzeka Temo dzieli Bosę na dwie części połączone dwoma mostami (jeden z nich to oczywiście Ponto Vecchio). Na jej lewym brzegu w przeszłości działały garbarnie, obecnie część z nich zrewitalizowano i zamieniono na pensjonaty i restauracje, w jednej zaś urządzono Muzeum Garbarstwa, Via Delle Conce, 62. Dzielnica garbarzy Sas Conzas to obecnie szeregowe domki o przeróżnych kolorach, ustawione frontem do rzeki Temo.

Średniowieczny zamek toskańskiej rodziny Malaspina powstał w XIII w. na wzgórzu górującym nad Bosą. Z jego murów, po których można spacerować, rozciąga się rozległa panorama obejmująca miasto, morze i okoliczne wzgórza.

Część zamkowego dziedzińca zajmuje Chiesa di Nostra Signora de Sos Regnos Altos – romański kościółek z czternastowiecznymi freskami na trzech wewnętrznych ścianach. Odkryte podczas renowacji w 1973 r. przedstawiają różne sceny religijne i korowód świętych katolickich obojga płci oraz, to jedyne tego typu przedstawienie na Sardynii, ilustrację legendy o spotkaniu trzech żywych i trzech umarłych ze św. Macario. Według starej przypowieści trzech szlachciców wracających z polowania z sokołami miało napotkać trzy zwłoki, które miały do nich przemówić: „byliśmy tym, kim jesteście, wy będziecie tym, czym jesteśmy”. Ot, taka histroria z zarządzania strachem jako głównym przesłaniem dla wiernych. Freski powstały na zlecenie Giovanniego di Arborea, sędziego Mariano, pana Bosy do 1349 r.

Dziedziniec zamkowy porastają drzewa migdałowe, teraz właśnie obficie owocujące. Poniżej Castello di Serravalle zamkowe wzgórze przecina sieć wąskich, krętych i stromych uliczek najstarszej, średniowiecznej dzielnicy Bosy – Sa Costa.

Temo jest jedyną żeglowną rzeką na Sardynii, na odcinku 6 km z jej 50 km długości. Dawniej ludzie zajmowali się tu rybołówstwem, czego wspomnieniem są charakterystyczne kosze do połowu ryb – le nasse – obecnie wykorzystywane jako element dekoracyjny w restauracjach specjalizujących się w daniach z morza.

Katedrę Niepokalanego Poczęcia, znajdującą się na wprost kamiennego Ponto Vecchio, wzniesiono w l. 1804-1809 wg projektu Bosana Salvatore Area. Wzniesiono ją w miejscu romańskiego kościoła z XII w., po którym nie pozostały jakieś widoczne ślady.

W Bosie, już po raz drugi, wybrałam jako bazę hotel Palazzo Sa Pischedda, Via Roma, 20, mieszczący się w świeżo odrestaurowanym, zabytkowym budynku. Stylowe, jasne wnętrza, dbałość o każdy szczegół wystroju i widok z okna oraz hotelowa restauracja to niezaprzeczalne walory tego miejsca. W restauracji cieszącej się wielką popularnością konieczna jest wcześniejsza rezerwacja. Jeśli już zdobędzie się miejsce, koniecznie trzeba zamówić kieliszek wina Malvasia.

Droga z Bosy do Alghero, podobnie zresztą jak ta w kierunku Oristano, urzeka pięknem krajobrazów (morze i góry to doskonałe połączenie, a ostre zakręty tylko podnoszą ich atrakcyjność). Po drodze pojawiają się uprawy dębów korkowych, bo przecież z Sardynii pochodzą przednie wina. Można poznać ich smak w przydrożnej Trattoria da zia Giovanna di Sotgiu Giuseppe, Via Francesco Sulis, 9, 07015 Padria SS, w której uraczono mnie lokalnym różowym winem. Ravioli z sosem gorgonzola również smakowały wybornie. Domy w Padrii są bardzo stare, część z nich ma kolor głębokiej, bazaltowej czerni.

Alghero przeżywa nawet po sezonie oblężenie, bo leży na trasie zwiedzania wycieczek z biur turystycznych. Nadmorska promenada i uliczki starego miasta tętnią życiem, restauracje i kawiarnie pełne są ludzi. Można jednak bez trudu znaleźć też ciche i spokojne zaułki.

Katedra Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny w Alghero, Piazza Duomo 2, jest jednym z największych kościołów na wyspie. Jej budowę rozpoczęto w latach trzydziestych XVI w. Charakterystycznym elementem budowli jest wysoka, późnogotycka wieża.

Uliczki starówki otaczają fragmenty starych fortyfikacji. Miasto założyli Rzymianie w 260 r. p.n.e., ale dopiero z przybyciem genueńczyków w XII w. zaczęło intensywnie się rozwijać, gdyż powstał tu ważny ośrodek handlu. Obecnie Alghero słynie z wyrobów jubilerskich z koralowców i kolorowej ceramiki. Jest równie z popularnym nadmorskim kurortem.

Sassari – drugie pod względem wielkości miasto Sardynii, znany ośrodek uniwersytecki – niczym specjalnym mnie nie uwiodło. Ogromny Piazza Italia z pomnikiem Vittoria Emanuela II również nie zrobił na mnie specjalnego wrażenia. Za to moja miejscówka w tym mieście, Album Boutique Rooms, Via Monte Grappa, 6a, 07100 Sassari SS, i jej właściciel Giuseppe – ogromne. Po raz pierwszy zdarzyło się, by do wynajętego apartamentu rano wjechało pyszne śniadanie z pachnącą, świeżo zaparzoną kawą.  Poprzedniego wieczora, z polecenia Giuseppe, znalazłam się w restauracji Covo del Conte, Via Principessa Maria, 16, 07100 Sassari SS, ale nie było to najlepsze trafienie. Do spaghetti vongole e bottarga trafił bowiem zamiast oczekiwanych przeze mnie plasterków gonad cefala – ich proszek. Może po prostu niefortunnie wybrałam danie, bo restauracja ok. 21 była po brzegi wypełniona sassarczykami, więc z pewnością dobrze w niej karmią.

Północne wybrzeże

W Castelsardo byłam 6 lat temu i również wtedy miasteczko wywarło na mnie dobre wrażenie – położone na wzgórzu okolonym wodą, z górującym nad okolicą średniowiecznym zamkiem, kolorowymi domami.

Na skraju bardzo stromego zamkowego wzgórza zbudowano w XV w. niewielki kościół – Cattedrale S. Antonio Abate (św. Antoniego Pustelnika). Jego strzelista dzwonnica z kopułą pokrytą lśniącą ceramiką początkowo pełniła funkcję latarni morskiej. Renesansowy z zewnątrz, o barokowym wystroju (z intarsjowanym, marmurowym ołtarzem), w podziemnej krypcie mieści Muzeum Katedralne.

Latarnię na katedralnym dziedzińcu ktoś umieścił w celu fotograficznym, bo chyba żadnych praktycznych funkcji nie udało jej się pełnić.

W drodze z Castelsardo do Tempio Pausania, w pobliżu Aggius, uprawia się dęby korkowe, a krajobraz obfituje w ciekawe formacje skalne. Te o wyoblonych kształtach, ukryte w lesie Parco Santa Degna upodobali sobie współcześni pustelnicy Zamiast w księgach, jak Pan Bóg przykazał, zatopili się w laptopach. Co za czasy! Park jest niewielki, jego atrakcją są rzeczne żółwie.

Gallùra, region w północno-wschodniej części Sardynii, wzięła swą nazwę od tożsamego terminu oznaczającego „obszar kamienisty”. Miasto Tempio Pausania leżące u podnóża góry Limbara zbudowano z miejscowego granitu i faktycznie jest godnym reprezentantem kamiennego regionu. Na Sardynii czas wolniej płynie, a feminizm raczej się nie przyjął. Wciąż obowiązuje rozdział między tym, co może kobieta (np. gotować może kobieta od rana do nocy, nikt jej nie zabroni, a chętnie skorzysta), a tym, do czego ma prawo mężczyzna (np. do spędzania każdej wolnej chwili na pogawędkach z kolegami). Patriarchalny model rodziny zaburza jednak mocna pozycja kobiet w funkcjonowaniu domu. I chwała im za to, że grają w nim pierwsze skrzypce, bo mężczyźni wiadomo – koledzy, pogawędki, dobre wino i kawa.

Oprócz granitu, a w zasadzie całych gór wypiętrzonych z tych skał, w okolicy Tempio Pausania w nadzwyczajnej obfitości występują też uprawy dębów korkowych, więc jeśli w Tempio Pausania coś nie jest z granitu, to z korka. Pomysłowość miejscowych rzemieślinków mnie obezwładniła. Z dębowejkory wykonuje się tu dosłownie wszystko – od kuchennej galanterii, przez torebki, portfele, dekoracyjne elementy obuwia aż po… odzież. W sklepie z lokalnymi wyrobami rzemiosła artystycznego widziałam spódnice, sukienki, kurtki z tego surowca. W dotyku przypominały naturalną skórę, ale były od niej mniej układalne.

Z Tempio Pausania zaledwie godzinę jedzie się wśród górkich krajobrazów na wybrzeże i niedużego kurortu Palau.

Jeśli już przyjedzie się do Palau chociaż jeden dzień trzeba koniecznie spędzić na wycieczce łodzią, morze obfituje tu bowiem w rajskie wyspy i wysepki. Z Palau na Isola Maddalena można dostać się transportem publicznym, z miejscowego portu co godzinę odpływa statek, ale zdecydowanie lepszym rozwiązaniem jest wynajęcie łodzi ze sternikiem. Zwłaszcza, gdy jest nim mediolańczyk Nicolo.info@palauporto.it, tel. +39 0789 70 40 13, +39 339 39 30 351, +39 334 30 64 242, o urodzie młodego Leonardo di Caprio.

Idealnie czysta i ciepła woda o intensywnie szmaragdowym kolorze, widoczne gołym okiem ławice ryb, słońce, krajobraz jak z bajki. I jeszcze kilkuminutowe show w wykonaniu delfina, oczywiście jeśli dopisze szczęście, bo to prawdziwa rzadkość. Nicolo twierdził, że w tym roku po raz pierwszy go widział, chociaż wypływa w morze niemal codziennie.

Na Isola Maddalena znalazłam się w porze sjesty, więc większość restauracji i sklepów była na głucho zamknięta. Zlitował się nade mną Sergent Pepper, a konkretnie Ristorante Pizzeria Sergent Pepper’s La Maddalena, Via Giordano Bruno, 6, 07024 La Maddalena SS, gdzie zjadłam doskonałą pizzę. W sąsiadującym z restauracją sklepem można kupić lokalne specjały, np. likiery mirto i pompinello.

Moja wyspa jest największą w archipelagu Arcipellago della Maddalena. Miasteczko Maddalena jest maleńkie, ale bardzo chętnie odwiedzane przez przybyszów, gdyż stanowi jeden z obowiązkowych przystanków podczas całodniowej wycieczki po wodach Morza Tyrreńskiego. Malutki ryneczek obok przystani, wąskie uliczki, kilka sklepów, w tym jeden z obłędną biżuterią – Gioielleria Marchetti Via Giuseppe Garibaldi, 20, 07024 La Maddalena SS, kawiarnie i trattorie, reprezentacyjny plac z ratuszem – wszystko można zobaczyć dosłownie w parę chwil.

Archipelag Magdaleny obfituje w ciekawe skały, niektórym z nich nadano nazwy, (np. Wiedźma).

Beachfront Loft 1 Porto Faro w Palau okazało się być miejscem moich marzeń. Przestronne i jasne wnętrza urządzono w świetnym guście, z dbałością o każdy szczegół wystroju (miękkie poduchy, lampiony, wazony z suszkami, na ścianach nowoczesne obrazy, wszystko w naturalnej kolorystyce ziemi). Styl nazwałabym miękkim mariażem „Pożegnania z Afryką” i „Pod słońcem Toskanii”. Z mieszkania schodzi się po kilku stopniach wprost na maciupeńką, prywatną plażę.

W Palau działa wiele restauracji, więc każdy może wybrać coś odpowiedniego. Natomiast nie mam żadnych wątpliwości, że Il Vecchio Pirata, Circonvallazione Palau Vecchio, 2, 07020 Palau SS, wśród nich wyróżnia się bardzo przyjazną obsługą kelnerską (neapolitanka Lemia to prawdziwa mistrzyni w swym fachu) i domową atmosferą. Kuchnia może niezbyt wyrafinowana, ale smaczna jadłam ravioli z langustynkami i czarny makaron z owocami morza – wszystko jeszcze pachniało morzem). Podaje się tu filu e ferru, grappę z skórek najsłodszych winogron. Nazwa tego napoju oznacza „drut i żelazo” i pochodzi z końca XIX w. gdy rząd Sabaudii zabronił Sardyńczykom destylacji alkoholu w celach komercyjnych. Kobiety natychmiast przystąpiły do jego produkcji, zgodnie z zasadą, że życie nie znosi pustki, a zbiorniki z alkoholem ukrywały w przemyślny sposób, np. w meblach o podwójnym dnie, w podziemnych jamach. Schowki w ziemi oznaczały długim drutem, by uniknąć przekopywania okolicy w poszukiwaniu destylatu. Podobno, tą opowieścią uraczono mnie w Il Pirato, bardziej przedsiębiorcze panie wprowadzały do podziemnego zbiornika długie, metalowe rurki, przez które alkohol pompowano na powierzchnię.

W restauracji Hotelu Capo d’Orso Thalasso & SPA, Via Cala Capra, 07020 Capo D’orso SS, a w zasadzie jego barze zdążyłam tylko wypić drinka Hugo, zjeść jakąś kosmiczną ilość drobnych przekąsek (w równie kosmicznej cenie drinka przekąski są gratis, więc serce nie krwawi), porozkoszować się zachodem słońca z tarasu i… zrezygnować z nadętej atmosfery tego miejsca. Zamieniłam ją na swojską w Il Pirata, gdzie tym razem uraczono mnie bardzo smaczną fregola sarda z frutti di mare. Fregola to rodzaj makaronu szorstkiego, łatwo wchłaniającego sosy. Nieregularne kuleczki z semoliny poddaje się procesowi prażenia i pachną wówczas jak chleb. Wyglądem przypominają śrut, ale bez obaw o zęby, nawet ugotowane al dente nie zagrażają uzębieniu. A za widok zachodu słońca z tarasu pirackiej restauracji zapłaciłam dwa razy mniej niż w Capo D’Orso.

Z Palau wyjeżdżałam z mocnym postanowieniem, że jeszcze tu wrócę.

Costa Smeralda – riwiera północno-wschodniej Sardynii do złudzenia przypomina Seszele. Krajobraz z charakterystycznymi, obłymi formacjami skalnymi w cynobrowo-brązowym kolorze, szmaragdowe, ciepłe wody Morza Tyrreńskiego, piękne plaże zupełnie puste po sezonie – tak wygląda raj.
Porto Cervo luksusowy kurort położony w centralnym punkcie riwiery Costa Smerala zaś tego raju jest perłą w koronie. Tym razem spędziłam w nim tylko chwilkę, ale nie odmówiłam przyjemności spaceru szlakiem znanych sklepów w zacisznym pasażu przy Punto Sottopiazza, 1, 07021 Porto Cervo SS. U Alberty Feretti zaciekawił mnie odważny pomysł, by połączyć w damskich garniturach głęboką zieleń z fioletem, u Emilio Pucciego znalazłam spokój w niezmienności deseni (patrzysz i od razu wiesz, kto za nim stoi). Biżuteria, również firm mniej znanych od Pomellato, naznaczona jest tym włoskim, rozpoznawalnym z daleka czymś, co najodpowiedniej oddaje słowo charm.

Na trasie z Porto Cervo w kierunku południowym, przy samej drodze, położona jest najlepsza restauracja na Sardynii, w jakiej miałam szczęście się znaleźć. Ristorante Gastronomia Belvedere – Belvedere Lounge Porto Cervo, Località Farina, Snc, 07021 Porto Cervo SS, bo o niej mowa, odkryłam 6 lat temu. Kuchnia specjalizująca się w rybach i owocach morza jest tu po prostu obłędna (godna największego uznania ryba pieczona w soli), profesjonalna i bardzo miła obsługa kelnerska, wnętrza przytulne, wina smaczne, desery genialne. I jeszcze ten fantastyczny widok z okna na morze!

Interior

Równie ciekawe jak sardyńskie wybrzeże jest górzyste wnętrze wyspy. NIepokorny, surowy krajobraz porządkują tu równiutkie szpalery winogron w przydomowych winnicach. Widok zielonych rządków roztacza się z jadalni mojego ulubionego hotelu Su Gologone Experience Hotel, Località su Gologone, 08025 Oliena NU. To absolutnie wyjątkowe miejsce pod względem estetycznym – z wnętrzami w stylu etno, komfortowymi pokojami, zadbanym ogrodem.

W Su Gologone dopracowano każdy szczegół, by było pięknie, np. woda leci tu z krano-ptaszka, a szklane dymiony pełnią wyłącznie dekoracyjne funkcje.

Jako że hotel mieści się w górach, restauracja specjalizuje się w daniach z ziemi. Zaliczyła jednak poważną wpadkę z moim koźlęciem, gdyż na talerzu znalazłam same kości, nawet nie oprószone mięsem. Cóż, należało zamówić danie szefa kuchni, czyli pieczonego 12 godzin prosiaczka.

Obowiązkowym punktem programu podczas pobytu w hotelu Su Gologone jest wycieczka do pobliskiego źródełka, Sorgenti Su Gologone, Località Su Gologone, 08025 Oliena NU. Woda wypływa z wąskiej szczeliny w krasowej skale. a podziemna rzeka, którą tworzy jest rajem dla speleologów, eskplorowanym na głębokość 135 m. W tym zaś co płynie na powierzchni ziemi, dla odmiany bardzo płytkim, raj należy do ryb.

Ostatnie chwile przed wylotem do domu spędziłam w Cagliari. Miejska plaża niczym mnie nie uwiodła, bo i nie mogła, skoro wciąż oblegają ją tłumy. NIe do wiary, że 1 października można jeszcze się opalać, kąpać w morzu albo chodzić po wodzie jak Jezus Marian, tyle że przy użyciu wytryskiwanego w górę słupa wody.

Całkowicie niesłusznie 6 lat temu skreśliłam Cagliari. Tym razem spędziłam w nim bardzo miły wieczór na starówce. Zachód słońca i towarzyszące mu kolory były fantastyczne.

Pyszną kolację zjadłam w starej i bardzo eleganckiej Antico Caffè, Piazza Costituzione, 10, 09124 Cagliari CA, znajdującej się w cenralnym punkcie miasta. Na pożegnanie zamówiłam sardyńskie pierożki culurgiones i sałatkę frutti di mare.

Po powrocie do domu, któregoś październikowego wieczoru spojrzałam w niebo o zachodzie słońca i zobaczyłam obraz, którego nawet Włosi by się nie powstydzili. Sardyńczycy pewnie też, ale nazwać ich „Włochami” nie miałabym odwagi, bo dla wyspiarzy to niewybaczalny dyshonor.

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Wszystkie komentarze
0
Would love your thoughts, please comment.x