
19 cze Europa. Polska. Sucha Struga i Duszniki Zdrój. Lato czeka… 19-23.06.2023, 4-13.08.2023
Cyrla
Polskie lato – cudowny czas ciepła i światła, jedyny w roku, który z przyjemnością spędzam w domu, a jeśli już opuszczając go, to na krótko i niedaleko. Sprawdzone adresy i ludzie, niezawodnie działające stare prawo inż. Mamonia (przecież nie może mi się podobać piosenka/miejsce, które pierwszy raz słyszę/widzę) i… czuję się jak w domu, czyli najlepiej pod słońcem. W tym roku letnie wakacje rozpoczęłam tradycyjnie – od wyjazdu do górskiego schroniska na Cyrli, prowadzonego przez przyjaciół Irenę i Jacka Świcarzów. Kto raz tam się wybrał, będzie wracał. Nie tylko dla wybornej, domowej kuchni (ten barszcz ukraiński, żurek, bigos, te pierogi z przeróżną zawartością, naleśniki, serniki, szarlotki, własnej produkcji nalewki, wreszcie ta golonka, żentyca i lemoniada!), pięknych widoków Beskidu Sądeckiego, świetnych warunków w schronisku, ale przede wszystkim dla ludzi, których dobroć i ciepło stworzyły to jedyne na ziemi miejsce. Trasy górskie do Krynicy i Rytra stanowią więc jedynie skromny dodatek do przyjemności spędzania choćby kilku chwil na rozmowie z zapracowanymi po uszy właścicielami schroniska. Jeśli zaś ma się szczęście, to i z cudowną mamą Jacka mieszkającą na stałe we Wrocławiu. Jej opowieści słucha się z zapartym tchem, bo dawniej nauczyciele (Pani Stenia uczyła matematyki) to jednak byli ludzie nie tylko wszechstronnie wyedukowani, ale też tak zwyczajnie i po ludzku – mądrzy. A czar tych opowieści – magiczny, ulega mu również moja wnuczka Kalina, która Babcię Stenię uwielbia.




W tym roku wyprzedziłam sezon poziomkowo- jagodowo-malinowy, będąc na Cyrli w czerwcu, zwykle przyjeżdżam tu w lipcu lub sierpniu, więc nie zaznałam smaku leśnych owoców prosto z krzaka. Muszę ten błąd naprawić w przyszłym roku. Chata Górska Cyrla, Rytro 64, 33-343 Sucha Struga, przytuli każdego turystę, ale pod warunkiem, że z odpowiednim wyprzedzeniem zadba on o rezerwację (to w przypadku pokoi z łazienkami), a także zabłąkanego wędrowca bez rezerwacji, który nakarmiony i napojony zawsze może liczyć na nocleg na podłodze w jadalni.

Duszniki Zdrój
Pierwszy piątek sierpnia to oczywiście poprzedzony zakupem festiwalowego karnetu wyjazd do Dusznik Zdroju. Pierwsze informacje o programie festiwalu pojawiają się na stronie organizatora już w styczniu, wówczas można rezerwować karnety, zaś w marcu rusza sprzedaż biletów na pojedyncze koncerty. Od 4. lat obserwuję kompletny niedowład organizacyjny tej imprezy. Lista zarzutów jest bardzo długa, a najpoważniejszym chyba geriatryczny charakter publiczności. Nie zauważyłam żadnych zabiegów, by choć trochę odmłodzić audytorium, ani ekonomicznych (ceny są sztywne i nie przewidują zniżek nawet dla uczniów szkół muzycznych), ani programowych. Nie ma praktycznie żadnych imprez towarzyszących festiwalowi a przeznaczonych dla młodszych słuchaczy. Czujność organizatorów wciąż usypiają zajęte miejsca na widowni, ale przecież prawa biologii są nieubłagane i dotychczasowa publiczność w końcu, jak dinozaury, wymrze. A nowego narybku wciąż brak, bo nikt się o niego nie troszczy. Przekonanie, że skoro Międzynarodowy Festiwal Chopinowski w Dusznikach Zdroju odbywa się od 78. lat to można sobie pozwolić na bezczynność, bo publiczność i tak dopisze, z założenia jest błędne. Wszak świat bardzo w tym czasie się zmienił. Polska szkoła szoruje po dnie, przedmiotami artystycznymi nikt się w niej już nie zajmuje, więc edukacja w tej mierze spoczywa wyłącznie na domu, w którym często też lepiej się nie dzieje. Poza tym zawsze gorszy pieniądz (czyt. muzyka popularna) wypiera lepszy (trudniejszą w odbiorze muzykę poważną). Festiwalowi przydałoby się więc przewietrzenie, wpuszczenie świeżej krwi – np. młodego, przedsiębiorczego menedżera, który stawiłby czoła współczesnym wyzwaniom. Bez odmłodzenia publiczności festiwal czeka powolna agonia i nie zmieni tego dobry poziom artystyczny występujących w Dusznikach pianistów. W tym roku prezentowali się oni doskonale. Andante spianato i Wielkiego Poloneza Es-dur op. 22 Fryderyka Chopina w wykonaniu Yulianny Avdeevej zapamiętam na zawsze, podobnie jak Zwierciadła Ravela żywiołowej Anny Geniushene. Najjaśniejszą gwiazdą tegorocznego festiwalu był jednak zaledwie 18-letni Kanadyjczyk (czym oni ich karmią w tej Kanadzie, że chłopcy tak doskonale grają?) Kevin Chen – murowany kandydat na zwycięzcę kolejnego Konkursu Chopinowskiego. O ile oczywiście zdecyduje się wziąć w nim udział, bo w wywiadzie radiowym nie udzielił jednoznacznej odpowiedzi, czy za 2 lata wybiera się do Warszawy. W tej chwili już biją się o niego najsławniejsze sale koncertowe, więc być może tak jak Jan Lisiecki czy Vikingur Ólafsson osiągnie światową popularność bez ścigania się w konkursach.

Polanica Zdrój
Położona o żabi skok od Dusznik Polanica zachwyciła mnie kwietnikami Parku Zdrojowego i świetnie odresturowanym na jego obrzeżu budynkiem. Stara willa, do której symetrycznie dobudowano nowoczesne, dwukondygnacyjne werandy ze szkła spełnia rolę… ośrodka szkoleniowego Centrum Stylizacji Paznokci. Musiało tych paznokci być dużo i bardzo długich.



Lądek Zdrój
W Lądku Zdroju po spacerze w Parku Zdrojowym, tu dla odmiany podziw budzi arboretum, postanowiłam odwiedzić znaną mi już restaurację o barejowskiej nazwie „Londyn”, ul. Lipowa 4. Serwowany tu pstrag nie ma sobie równych, a placki ziemniaczane smakują jak w domu.



