Europa. Polska. Dolny Śląsk. Zdrój na pięciolinii 6-15.08.2021

Mazurki i polonezy.

Jeśli początek sierpnia – to oczywiście Duszniki-Zdrój i Międzynarodowy Festiwal Chopinowski. W tym roku nauczona ubiegłorocznym doświadczeniem, gdy udało mi się zdobyć bilety na zaledwie 3 koncerty, zadbałam ze sporym wyprzedzeniem o dziewięciodniowy karnet, który pozwala cieszyć się pianistyką w najlepszym wykonaniu w dwóch sesjach recitalowych dziennie – od 16, gdy gra młodzież i od 20, gdy to samo robią gwiazdy, oraz w trakcie „Nokturnu”, czyli nocnego spotkania prowadzonego przez dziennikarkę muzyczną Różę Światczyńską, w trakcie którego występuje kilku wykonawców. W tym roku organizacja festiwalu napotykała piętrzące się trudności spowodowane obostrzeniami pandemicznymi skutecznie zniechęcającymi do przyjazdu artystów z Azji podlegających obowiązkowej kwarantannie, niedyspozycjami artystów, Eric Lu grał z kontuzjowaną ręką, a Dan Thai Son z tej samej przyczyny w ostatniej chwili w ogóle odwołał koncert, a także wycofaniem się głównego sponsora. Nie wystąpił wprawdzie Grigorij Sokołow, ale z powodzeniem zastąpił go świetny Nikita Mndoyants, inauguracyjny koncert Seong Jin Cho publiczność nagrodziła owacjami na stojąco, Antonio Pompa-Baldi wśród 4. bisów sprezentował publiczności i „Libertango” Astora Piazzoli, i utwór grany nie dość, że tylko jedną ręką, to jeszcze lewą, Shiori Kuwahara okazała się festiwalowym odkryciem, zaś w gronie polskich młodych pianistów urzekła mnie gra Adama Kałduńskiego, któremu gorąco życzę sukcesu w zbliżającym się Konkursie Chopinowskim. Muzyka pianistyczna prezentowana na dusznickim festiwalu to nie tylko Chopin, choć jego utwory dominują, ale też Beethoven, Rachmaninow, Szostakowicz. Wśród publiczności, co zauważyłam z niepokojem, niemal nie ma ludzi młodych, a moja ośmioletnia wnuczka była jedynym dzieckiem obserwującym recitale.

Polanica, Kudowa i okolice.

Duszniki jako uzdrowisko może pochwalić się blisko trzystuletnią historią i nadal przyciąga kuracjuszy skłonnych poddać się krenoterapii miejscowymi wodami mineralnymi o nazwach Jan Kazimierz i Pieniawa Chopina. Tutejszy Park Zdrojowy, z potężnymi drzewami pamiętającymi czasy Chopina, tchnie spokojem i zachęca do spacerów, Działają w nim 4 fontanny, w tym dziewiętnastowieczna – najwyżej tryskająca wodą w Polsce i podświetlana wieczorem kolorowymi światłami, Pijalnia, Muszla koncertowa, kawiarnia Parkowa, w której codziennie odbywają się dancingi, a w czasie festiwalu w pobliżu Teatru Zdrojowego im. Fryderyka Chopina „strefa melomana” z telebimem i leżakami. Największą zaletą miasteczka jest to, że starannie omijają je tłumy turystów, dziarsko zmierzających do pobliskiej Polanicy i Kudowy, skąd ruszają następnie np. do Błędnych Skał – malowniczego, kamiennego labiryntu na stoku Skalniaka (853 m n.p.m.), do którego ze względu na liczbę zwiedzających droga dojazdowa jest uruchamiana wahadłowo, albo do Szczelińca, na który początek szlaku prowadzi wzdłuż kramów z „mydłem i powidłem”. Miejsca te latem przeżywają prawdziwe oblężenie, co szczęśliwie omija pobliskie Duszniki.

Zieleniec i Wielkie Torfowisko Batorowskie.

Życie maleńkich Dusznik toczy się wokół festiwalu odbywającego się zawsze na początku sierpnia. Niewielki ruch turystyczny pojawia się również zimą, gdy ruszają wyciągi na stokach pobliskiego Zieleńca – dolnośląskiego odpowiednika Bukowiny Tatrzańskiej. Tam dla odmiany brzydota architektury zwala z nóg, Góry Orlickie przesłaniają potwory z betonu i szkła budowane na masową skalę. Dobrze chociaż, że miejscowi zdają sobie z tego sprawę, a przynajmniej jeden nich, który trafnie nazwał pensjonat „Bida z nędzą”. Cóż innego można powiedzieć o miejscowości, w której obok stuletniego, malowniczego kościółka franciszkanów przycupniętego na ogromnej, zielonej łące z panoramą gór na horyzoncie wzniesiono przytłaczający hotel z czarną jak smoła szklaną ścianą? Ukojeniu zmysłów i odzyskaniu równowagi po tym pejzażowym szoku sprzyja dla odmiany okolica Zieleńca i np. spacer po rozległym Wielkim Torfowisku Batorowskim w Dolinie Czerwonej Wody. Na obszarze blisko 40 ha, jaki zajmuje rezerwat, wytrwali botanicy znajdą prawdziwe rarytasy: owadożerne rosiczki, czarne sosny i wiele odmian wełnianek, których stanowiska wyglądają jakby przykrył je delikatny, śnieżny puch. Spacer odbywa się ściśle wyznaczonym szlakiem, a w głąb torfowiska można dostać się jedynie po drewnianym pomoście.

Pod mostem – wprost do Lewina Kłodzkiego.

W pobliżu Dusznik leży Lewin Kłodzki, maciupeńkie miasteczko z siedemsetletnią historią, o którego świetlanej, ale na razie bezpowrotnie minionej przeszłości świadczą w większości zrujnowane kamieniczki przy spadzistym rynku z fontanną. Szkoda, że zaledwie jedną z nich pięknie odrestaurowano, największa zaś, o zachowanej jeszcze bogatej ornamentyce, wręcz błaga o litość i szybki remont. Podobnie jak położony kilkaset metrów od rynku dom Violetty Villas, którego stan techniczny woła o pomstę do nieba. Lewin kilkakrotnie w historii trawiły pożary, niszcząc doszczętnie drewniane zabudowania, oszczędzając natomiast dwie murowane kamieniczki w stylu barokowym. Droga wiodąca do miasta prowadzi pod pięknym, wysokim na 27 m, kolejowym wiaduktem.

Japonia w Jarkowie.

Jadąc z Dusznik do Kudowy koniecznie trzeba skręcić za Lewinem Kłodzkim w lewo , by zobaczyć mistrzostwo sztuki ogrodniczej, czyli japoński ogród w Jarkowie. Właściciel założył go 40 lat temu i niezmiennie z wielką miłością pielęgnuje. Podobno w Polsce są tylko 2 ogrody w tym stylu – w Jarkowie i Brzozowym Wzgórzu, ale to nieprawda, bo jest jeszcze mój. Ogród w Jarkowie spełnia wszystkie wymagania stawiane sztuce ogrodowej w Japonii i występują w nim: kształtowane drzewa, roślinność w różnych kolorach, kamienne kompozycje, sadzawka z rybami koi, strumyk, mostki, a nawet bonsaie. W upalny dzień zachęca do odpoczynku, gdyż przylega do wzgórza, dzięki czemu panuje w nim przyjemny chłód. Kunszt ogrodnika docenił ambasador Cesarstwa Wielkiej Japonii, składając oficjalną wizytę w jego ogrodzie.

Pałac w Kamieńcu.

Z Dusznik niedaleko jest też do Kamieńca, wsi z której rozpościerają się najbardziej sielankowe pejzaże łąk na tle Gór Orlickich, a miejscowy pałac zachwyca bezpretensjonalną urodą. W jego ogrodzie można zjeść przy stoliku lub bezpośrednio na trawie pyszne dania przygotowane w restauracji mieszczącej się w folwarku, polecam zwłaszcza bekon schab, czyli solidny kawał kotleta z kością, glazurowanymi marchewkami i ziemniakami oraz tymiankowe gnocchi z warzywami. A dla ochłody, siedząc na trawie, wypicie pysznej domowej lemoniady, i przy okazji podziwianie krajobrazu urzekającego prostotą i niewymuszonym pięknem.

Dusznickie Muzeum Papiernictwa.

Będąc zaś w samych Dusznikach trzeba koniecznie zwiedzić wyjątkowej urody Muzeum Papiernictwa, mieszczące się w XVII-wiecznym młynie papierniczym, unikatowym w światowej skali zabytku. Wedle źródeł historycznych pierwszy dusznicki papiernik Ambrosius Tepper już w 1562 r. prowadził tu niezwykle lukratywny biznes. Zabudowania papierni znajdują się nad potokiem Jastrzębnik, który niestety podczas licznych powodzi skutecznie je niszczy. Tak też stało się podczas powodzi w 1601 r. i kilku późniejszych, w tym w trakcie ostatniej w lipcu 1998 r. Właścicielami papierni były niemieckie rody Kretschmerów, Hellerów, Wiehrów, zajmujące wysoką pozycję społeczną, o czym świadczy zwłaszcza kondygnacja mieszkalna głównego budynku. Jej ściany i stropy pokrywają polichromie wykonane farbami klejowymi w XVII-XIX w., przedstawiające motywy roślinne i scenę alegoryczną (ilustrację biblijnej przypowieści o Józefie i żonie Putyfara). Dusznicka papiernia nadal wytwarza czerpany papier, który ze względu na niepowtarzalną strukturę i niewątpliwe piękno przeżywa drugą młodość. W tutejszym sklepiku można kupić ręcznie robione karki okolicznościowe, zaś o artystycznym zastosowaniu papieru przekonać się w sali wystawienniczej, gdzie zorganizowano stałą ekspozycję.

Hotel Fryderyk – butik w różach.

Butikowy hotel Fryderyk (ul. Wojska Polskiego 10, tel. 74 866 04 88), który od razu polubiłam i w którym zatrzymuję się w Dusznikach-Zdroju mieści się w neoklasycystycznym pałacyku. Niedawno przeszedł on gruntowną renowację, więc stylowe wnętrza jeszcze pachną świeżością. Na jego zewnętrznym tarasie można zjeść śniadanie, wypić kawę, a przy okazji podziwiać piękny ogród różany – oczko w głowie tutejszego ogrodnika. Oprócz gościnności obsługi i dyrektora, doskonałej kuchni (polecam zwłaszcza ryby i sałatki oraz świetne menu kolacyjne pojawiające się 3 razy w tygodniu) oraz doskonałej lokalizacji na obrzeżach Parku Zdrojowego hotel Fryderyk ma jeszcze jedną nie do przecenienia zaletę – możliwość przysłuchiwania się grze pianistów ćwiczących przed koncertami w jego sali bankietowej. W hotelu działa strefa wellness spa z łaźnią parową, sauną fińską, fotelami ceramicznymi i fototerapią, a także gabinet kosmetyczny, w którym do zabiegów stosuje się kosmetyki niemieckiej firmy Babor.

Dobre smaki w Dobrych Smakach.

Czas w wydaniu zdrojowym sączy się cienko niczym woda mineralna w pijalni, więc śmiało można oddać się trekkingowi, do czego zachęcają okoliczne górki i trasy np. na Polanę Jamrozową, schronisko pod Muflonem, a po trudach dnia wpaść na coś smacznego (wyborny pstrąg z ziemniaczanym puree i warzywami, zupa z kurek i domowe lemoniady) do restauracji Dobre Smaki (ul. Zielona 1, tel. 74 866 91 75). Doskonałą kuchnię odkryłam też w Kudowie przy ul. Wł. Sikorskiego 6 w restauracji, jak sama nazwa wskazuje: „Wypoczęty Wół”, specjalizującej się w stekach z sezonowanej wołowiny. Polędwica smakuje tam zaiste wyśmienicie.

Pokój w hotelu Fryderyk na przyszły rok zarezerwowany, więc pozostaje mi tylko czekać na program przyszłorocznego festiwalu. Gdyby jeszcze chciał na nim zagrać Vikingur Olafsson byłaby pełnia szczęścia.

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Wszystkie komentarze
0
Would love your thoughts, please comment.x