Europa. Polska. Dolny Śląsk w fotelu portiera
7–10.08.2020

W Dusznikach Zdroju, jak co roku od 75. lat, odbywa się najstarszy na świecie, nieprzerwanie działający festiwal pianistyczny i zarazem najstarszy polski festiwal muzyczny, czyli Międzynarodowy Festiwal Chopinowski, którego dyrektorem artystycznym od 28. lat jest prof. Piotr Paleczny. Miasteczko swój rozwój zawdzięcza dwóm Fryderykom: królowi pruskiemu Fryderykowi II Wielkiemu i Fryderykowi Chopinowi. Ten pierwszy niemałym nakładem finansowym uczynił z niego kurort o wdzięcznej nazwie Bad Reinerz, zlecając budowę m. in. teatru zdrojowego, ku pokrzepieniu kuracjuszy znużonych często przedłużającą się i nudną terapią, zaś drugi, jako 16-letni młodzieniec, dając w tymże teatrze, nazywanym obecnie Dworkiem Chopina, swój pierwszy zagraniczny koncert. Od tego czasu minęły prawie dwa wieki, drzewa parku zdrojowego spotężniały, ale uzdrowisko wciąż przyciąga rzesze turystów, a w sierpniu każdego roku dodatkowo melomanów. Koncertują tu bowiem najwybitniejsi pianiści z całego świata. W tym roku miałam okazję posłuchać gry Julianny Awdiejewej, Federico Colli, obdarzonego typowo włoskim temperamentem i urodą, Szymona Nehringa, Michaela Phelpsa klawiatury, i to nie tylko z uwagi na płynność i zawrotną szybkość gry, ale i wielkość dłoni i stóp, oraz młodziutkiego Piotra Alexewicza, mojego faworyta obok Zuzanny Pietrzak w wyścigu o laur zwycięstwa zbliżającego się właśnie XVIII Międzynarodowego Konkursu Chopinowskiego. W Dusznikach Zdroju wybrałam hotel, a jakże!, Fryderyk, w stylowej willi z 1862 r., położony w wyjątkowej urody różanym ogrodzie.

Kuchnia w hotelu Fryderyk jest wybitna! Polecam zwłaszcza ulubione danie kompozytora, czyli pulardę w sosie bakaliowym, świetny jest też kłodzki pstrąg. W hotelu panuje familiarna atmosfera, jedynym mankamentem, ponieważ odwiedzają go stali goście, pozostaje konieczność rezerwacji z duuużym wyprzedzeniem, szczególnie w czasie festiwalowym, gdy mieszkają tu również pianiści i organizatorzy. Rok 2020 z uwagi na pandemię sprawił, że w ostatniej chwili przed wyjazdem udało mi się zarezerwować ostatni wolny pokój.

W niedalekim sąsiedztwie Dusznik Zdroju leży kolejny zdrój – Polanica. Tu park zdrojowy postawił na kolory kwietnych dywanów, w których dominują przeróżne begonie. Park nazwano imieniem Mieczysławy Ćwiklińskiej, i taka właśnie, przedwojenna, panuje w nim atmosfera.

Górujące nad okolicą wzgórze Szczytnik o wys. 589 m n.p.m., między Dusznikami i Polanicą, pewien hrabia, Leopold von Hochberg, jakże trafne nazwisko!, postanowił w l. trzydziestych XVIII w. upstrzyć zamkiem obronnym w stylu neogotyckim. Z daleka, zapewniam, wygląda dużo lepiej, niż z bliska. Za to widoki na Góry Stołowe, pola i łąki – zaiste piękne.

Duszniki, bez Zdroju, też całkiem nieźle się prezentują. Pochyły ryneczek z fontanną i kawiarenką Dzień Dobry Cafe w niedzielne popołudnie był ospały i idealnie wprost służył dolce far niente, przerwanemu lotem balonem.

Kudowa Zdrój, największa z okolicznych kurortów, najtłumniej też odwiedzana tego przedziwnego lata przez turystów, pyszni się pięknym parkiem zdrojowym, składającym się z dwóch niezależnych części. Pierwsza z nich to Ogród Muzyczny im. Mieczysława Skóraczewskiego, zasłużonego dla Kudowy śpiewaka operowego Teatru Wielkiego, organizatora letniego Festiwalu Moniuszkowskiego.

Zasadniczą część parku w Kudowie Zdroju stanowi piękne arboretum, w którym szczególną uwagę zwraca potężny, dwustuletni czerwony buk. W tutejszej pijalni dostępne są dwa rodzaje wód mineralnych, naturalnie gazowanych: Śniadecki i Marchlewski.

Na skraju kudowskiego parku zdrojowego, zajmującego powierzchnię blisko 13. ha, z jednej strony mieści się sanatorium Zameczek, z drugiej pięciokondygnacyjny teatr, w którym teraz, oprócz sali koncertowej działa też hotel ze 125. luksusowymi pokojami i tzw. łazienkami mineralnymi. Budynek Teatru Zdrojowego im. Stanisława Moniuszki powstał w 1906r. jako Hotel Książęcy Dwór i gościł w nim sam Winston Churchill, a Jan Koplowitz osadził akcję swej powieści z 1983r. pt. „Bohemia mój los”, która stałą się kanwą scenariusza doskonałego NRD-owskiego serialu „Hotel Polanow i jego goście”. Główną rolę w tym serialu, jedną z najlepszych w karierze i ostatnią w życiu zagrała nieodżałowana Kalina Jędrusik.

W parku zdrojowym, w pobliżu pijalni i sanatorium, każdego lata pojawiają się palmy, a na kwietnych dywanach i rabatach tysiące kwiatów. To zdecydowanie najładniejszy z parków w okolicznych zdrojach.

Wystarczy skręcić z głównej drogi Duszniki – Polanica, przejechać 4 km wąziutką, krętą drogą wśród pól i łąk, by znaleźć się w eleganckim świecie, czyli osiemnastowiecznym pałacu w Kamieńcu. Odrestaurowany starannie i z klasą urządzony zapewnia idealne warunki do absolutnie pasywnego wypoczynku. W przyrodniczym entourag’u, na kompletnym pustkowiu pyszni się swą klasycystyczną, minimalistyczną urodą. Granice pałacowego ogrodu są umowne, bo idealnie skomponowano go z otaczającymi polami, a roztacza się stąd urzekający widok na Kotlinę Kłodzką, Masyw Śnieżnika, Góry Orlickie i Stołowe. Pałacowe wnętrza, w subtelnym odcieniu jasnej popieli, odtworzono z dbałością o każdy szczegół i wyposażono w stylowe meble, wśród których zwraca uwagę fotel z zapleckiem w kszałcie gondoli /na środkowym zdjęciu/. Fotel z wysokim oparciem to absolutny unikat, bowiem moda na tego typu mebel wygasła już w połowie XIX w., a trwała bardzo krótko, szczyt osiągając w wieku XVIII. Chaise de portuer, bo o nim mowa, czyli fotel portiera, zawrotną karierę zawdzięczał doniosłej roli jaką dawniej, zanim w pałacach i zamkach pojawił się całodobowy monitoring, pełnili portierzy, W trosce o ich zdrowie i wygodę, wszak miejscem ich pracy była zimna sień i niewiele cieplejsze korytarze, a zajęcie wymagało skupienia i wyostrzonej jak brzytwa pamięci, by w mig zaanonsować panu z imienia, nazwiska, herbu, tytułu, szarży, funkcji, niezliczoną ilość odwiedzających go gości, i to bez pamięci zewnętrznej w postaci smartfonu i aplikacji „twojgosc.pl”, powstał ten charakterystyczny fotel. Pojawienie się zamków i dzwonków do drzwi przerwało oszałamiającą karierę porter’s chais, ale inspiracje tym pięknym skądinąd meblem można odnaleźć także współcześnie, odpoczywając w ogrodzie lub na plaży, w wiklinowym koszu lub rattanowym kokonie ogrodowej huśtawki. W Kamieńcu aż chciałoby się zanurzyć w wygodnym, głębokim siedzisku „portiera”, z którąś z powieści Balzaca lub Stendahla w ręku, rozkoszując się ciszą, spokojem i pięknem tego wyjątkowego miejsca. Pałac powstał w XVIII w, a pod koniec XIX stał się własnością arystokratycznego rodu Seherr-Thoss, którzy pokaźny majątek ziemski w Kamieńcu doprowadzili do kwitnącego stanu. Wiek XX okazał się już nie tak łaskawy dla posiadłości, która popadła w ruinę, by niczym Feniks z popiołów powstać w obecnym stuleciu. Nadal zachwycają zachowane w pałacu oryginalne podłogi: świerkowe z szerokich desek liczących 200 lat czy pokryte dziewiętnastowiecznymi kaflami Villeroy&Boch z fabryki w Mettlach. Pałacowy ogród odtworzono z pietyzmem na podstawie archiwalnych zdjęć i planów, można w nim odpocząć, rozkoszując się ciszą, impresjonistycznym pejzażem i filiżanką świetnej kawy. Trafiłam do Kamieńca przez absolutny przypadek i natychmiast pokochałam za zniewalające piękno.

A po drodze z Kamieńca twarde lądowanie. Oby tylko Górny… Kilka kilometrów dalej jest też Dolny, a nienazwanych wprost z imienia w naszym kraju pewnie tysiące…

Stolica Kotliny Kłodzkiej zdecydowanie lepiej prezentuje się z obwodnicy miasta. Kłodzko jest niestety mocno zaniedbane, a wielka szkoda, bo zachowało układ średniowiecznego miasta i ma piękne położenie, w dolinie dwóch rzek, Nysy Kłodzkiej i Młynówki, wciśniętej między dwa wzgórza, co sprawia dużą różnicę poziomów na starówce, której uliczki stromo pną się w górę. Gotycki most na Młynówce, z barokowymi figurami /trzecie zdjęcie/ powstał znacznie wcześniej, bo w l. 1280-1390 i stylistyką nawiązuje do mostu Karola w Pradze.

Bulwary nad Młynówką, most gotycki, późnogotycki kościół św. Jakuba Starszego i św. Agnieszki oraz twierdza kłodzka i spacer po schodkach ulicy Spadzistej mimo wszystko zachęcają, by zatrzymać się w Kłodzku chociaż na kilka godzin.

Za to Nysa po Kłodzku jest przemiłym zaskoczeniem, gdyż błyszczy niekłamaną urodą i niezwykłą czystością; nie zauważyłam nawet, by chodniki były upstrzone plackami zwulkanizowanej gumy do żucia, co prześladuje niemal wszystkie polskie miasta i nie tylko. Nysa uzyskała lokację na prawie flamandzkim już w 1223r., od czasów średniowiecznych była ważnym ośrodkiem edukacyjnym. Jej zabytkowe śródmieście oparło się Niemcom w czasie II wojny światowej, ale tej sztuki nie udało się już powtórzyć wobec kolejnego agresora, gdyż w marcu 1945r. Sowieci niemal doszczętnie je spalili. Ocalały pojedyncze, zabytkowe budowle, teraz z pietyzmem odrestaurowane. W nyskim rynku pojawił się też nowy, na wskroś nowoczesny budynek, którego budowa weszła właśnie w końcowe stadium, świetnie wkomponowany w renesansowe otoczenie. Widoczna w tle nowego budynku wieża ratuszowa jest najmłodszą w Polsce, wzniesiono ją w 2008r. podczas odbudowy siedziby nyskiego magistratu, którego burzliwe losy, poczynając od 1372r. polegały głównie na naprzemiennym rozbudowywaniu i niszczeniu, aż do 1782 r., gdy Fryderyk II Wielki Hochenzollern zdecydował o jego całkowitej rozbiórce i litościwym pozostawieniu samotnej, 89-metrowej wieży. Wieżę znacząco zniszczyli Sowieci w 1945r. i ostatecznie rozebrano w latach 80-tych XX wieku., po czym uroczyście przecięto wstęgę po odbudowie jej 78 metrów, oraz ratusza, 22 grudnia 2008r. Bazylika św. Jakuba Starszego i św. Agnieszki może nie miał równie dramatycznej historii, za to powstawała 4 wieki, nieco tylko krócej niż mediolańskie Duomo,

Ceglana Wieża Bramy Ziębickiej broni Nysy od 1350r., podobnie jak jej śnieżnobiała koleżanka Wieża Wrocławska, obie położone w obrysie nieistniejących już, średniowiecznych murów obronnych miasta. Natomiast barokowa Fontanna Trytona, wykonana w l. 1700-1701 z jasnego marmuru sławniowickiego ma się całkiem nieźle. Wzorowana jest na rzymskiej Fontannie del Tritone, autorstwa Giovanniego Lorenzo Berniniego, który zaprojektował m. in. Plac Św. Piotra w Watykanie. Gdyby tak jeszcze w ten upalny dzień ktoś pomyślał, by puścić w niej wodę…

Dolny Śląsk skrywa pewnie jeszcze wiele nieodkrytych, pięknych miejsc, więc warto go eksplorować.

Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Wszystkie komentarze
Marta

Interesujący wpis! Zazdroszczę, tak pozytywnie. 🙂

1
0
Would love your thoughts, please comment.x