
02 lut Europa. Francja. Lyon. Bouchon, Mały Książę i mimozy
2–7.02.2020
Lyon odwiedzam od wielu lat z wielką radością, gdyż miasto jest piękne, kuchnia najlepsza we Francji, ludzie szykownie ubrani i grzeczni, a zakupy zawsze udane. Już w czerwcu tego roku miasto będzie obchodzić 100-lecie urodzin swego najsłynniejszego mieszkańca, którym był Antoine Marie Jean-Baptiste Roger de Saint-Exupéry, autora m.in. „Małego Księcia”. Miasto uhonorowało pisarza i bohatera jego książki bezpretensjonalnym pomnikiem znajdującym się na brzeżku głównego placu- Bellecour.


Saint-Exupéry był pisarzem-pilotem, żył zaledwie 44 lata, a zginął 31.07.1944, w czasie wykonywania misji bojowej, na co niepodważalne dowody znaleziono dopiero kilkadziesiąt lat później, wcześniej podejrzewano również śmierć samobójczą. Na razie w mieście nie ma jeszcze przygotowań rocznicowych, ale we wszystkich księgarniach, które odwiedziłam widać już poruszenie i specjalnie przygotowane ekspozycje książek. W centralnym punkcie Place Bellecour natomiast znajduje się kolejny pomnik symbolizujący miasto – króla Ludwika XIV.




Pl. Bellecour od lyońskiej starówki dzieli Saona, w której wodach pięknie odbijają się kolorowe kamienice. Zupełnie nie mogę pojąć, dlaczego miejski architekt zgodził się na budowę nowoczesnego domu w tym historycznym otoczeniu.




Na szczęście w Passage de L’Argue, który istnieje od ponad dwustu lat, nic się nie zmienia, a sklepy wyglądają niczym przeniesione z epoki Wokulskiego i Rzeckiego.



Ceny są tu wygórowane, 270 euro za słomkowy canotier to niemało, ale unikatowość musi kosztować, a tę modystki, parasolnicy prowadzący sklepiki w pasażu de L’Argue niezawodnie gwarantują swoim klientom.



U nas jesień zaczyna się mimozami, a w Lyonie kwitną one już w pierwszych dniach lutego. W tym florystycznym nastroju postanowiłam odwiedzić Muzeum Tkactwa Artystycznego, mieszczące się w pałacyku przy 34 rue de la Charite. Teraz odbywa się w nim także czasowa wystawa poświęcona twórczości Yves Saint Laurent, mająca na celu zaprezentowanie zarówno prac artysty, jak i procesu ich powstawania (obok każdej kreacji zamieszczone są odręczne rysunki i notatki twórcy dotyczące np. przewidywanego metrażu tkanin, a także ich próbki). Wiele kreacji, mimo że powstały wiele lat temu, nic nie straciło ze swej ponadczasowej świeżości i na tym właśnie polegał geniusz wielkiego krawca.





Stała ekspozycja w Muzeum Tkactwa Artystycznego to fascynująca podróż w czasie i przestrzeni, obrazująca dokonania rzemieślników-artystów z różnych krajów i epok, którzy z jedwabnych nici potrafili tkać prawdziwe dzieła sztuki. Lyon w tej dziedzinie przodował już w XVIII w., a zamówienia płynące z dworów królewskich całej Europy stały się podstawą bogactwa tego miasta.


Oprócz tkanin w muzeum prezentowane są również historyczne stroje, np. suknia Marii Antoniny uszyta z lyońskiego jedwabiu, czy eksponat, pochodzący z 1750r. – suknia królewska w stylu francuskim, z efektem rombu i cynamonowych pasków, z pomponową ornamentyką, nazywaną „rzęsami żuczka”. Trzeba przyznać, że trzysta lat temu krawcom nie brakowało fantazji również w fachowym nazewnictwie.


A tak w XV w. Włosi ubierali się, gdy padał deszcz. Pelerynę uszyto z wielowarstwowego jedwabnego brokatu.

Najciekawsze jednak w zbiorach muzeum, moim zdaniem, są jedwabne tkaniny o finezyjnych wzorach.








Lyon jest miastem, w którym tradycyjne kupiectwo nadal ma się świetnie, a maleńkie sklepy nadal prosperują, broniąc się przed zalewem supermarketowej bylejakości. Nie brak tu świetnych sklepów z odzieżą (kaszmirowe swetry w bardzo rozsądnych cenach można kupić w wielu miejscach, mój ulubiony sklep to Eric Bompard przy 15 rue du Plat), również bardzo nietypową, np. tylko tu znalazłam sklep specjalizujący się w… damskich smokingach (o przewrotnej nazwie „No smoking collection”, przy 4 rue du Plat), nie mówiąc już o wielu punktach sprzedaży sukien ślubnych (z wiodącym w tej branży „Douce Mariage”, przy 2 rue Paul Lintier, w którym znalazłam mistrzowsko wykonaną suknię, z lyońskiego – a jakże – jedwabiu, której krój i pomysł z guziczkami zupełnie mnie oszołomił). Dużo jest także sklepów spożywczych z doskonałej jakości żywnością (sery, pieczywo, wędliny i mięso), i oczywiście z winami.







W branży spożywczej panuje wąska specjalizacja, godności starszego pokolenia uwłacza bowiem kupowanie żywności w supermarkecie, czemu się nie dziwię, bo na szczęście nadal działają tu małe, rodzinne sklepiki z wieloletnimi tradycjami, np. masarnie, w których można kupić mięso i wędliny nie tylko z okolic Lyonu, ale z całej Francji, sklepy serowarskie, z których zapach unosi się na pół ulicy, enoteki czy piekarnie, w których również po południu można kupić jeszcze ciepłą, chrupiącą bagietkę i chleb.

