Europa. Francja. Korsyka. Napoleon i Bonifacio
22.09.–2.10.2019

Prom na Korsykę wystartował o 8. rano z Genui. Niepotrzebnie zastosowałam się do informacji na bilecie, że trzeba pojawić się na przystani aż 2 godziny wcześniej, gdyż zaokrętowanie rozpoczęto punktualnie o 8. Genua jest nieciekawym, portowym miastem, z niewyróżniającą się starówką, na której można zjeść równie . przeciętne dania w restauracji Soho. Podróż z Genui do Bastii trwa 8 godzin, więc warto przeznaczyć dodatkowe kilka euro na kabinę. Z Bastii udałam się na północ, piękną drogą wijącą się wzdłuż wybrzeża, do miasteczka Centuri na samym skraju Cape Corso. To maleńka osada zawieszona na zboczu nad zatoką, słynąca z langust. Podaje się je w tutejszych maleńkich restauracjach zarówno jako danie główne, w przystawkach, jak też w zupach. Jedyny mankament – bardzo wysokie ceny (od 165 do 185 euro za kg).

Z hotelu Le Vieux Moulin w Centuri roztacza się piękny widok na morze. Pokoje są skromnie wyposażone, ale bardzo czyste. Karta hotelowej restauracji jest krótka, co gwarantuje dobrą kuchnię, ale za to ceny są najwyższe w okolicy. Po sezonie Centuri jest ciche i senne, jak większość nadmorskich miejscowości na północy Korsyki, co akurat dla mnie stanowi niewątpliwą zaletę. W drodze z Centuri do St. Florent miałam okazję obserwować nie tylko piękne wybrzeże, bo szosa wije się na klifie, ale wyścig samochodowy amatorów szybkiej jazdy i ostrych zakrętów. Ryk silników odbijał się od skał, co potęgowało wrażenie zawrotnej prędkości.

Nad wsią Nonza, z piękną plażą w czarnym kolorze, góruje genueńska wieża, u stóp której można wypić kawę o sile Tytana w niewielkiej kawiarni zawieszonej na nadmorskiej skale, po czym odwiedzić barokowy kościół św. Julii, patronki wyspy.

Z Nonza, której mieszkańcy najwyraźniej lubią ryzykowne budownictwo, nadal drogą wykutą w skałach, zjechałam do położonego nad morzem korsykańskiego St. Tropez, czyli St. Florent.Ludzi o tej porze roku jest nadal sporo, sądzę, że w sezonie nie ma tu po co przyjeżdżać. W restauracji Ind’e Lucia, specjalizującej się w domowej kuchni korsykańskiej, zjadłam bardzo smacznego bakłażana parmigiana. W sąsiedztwie restauracji Ind’e Lucia, idąc w kierunku cytadeli, można na chwilę zatrzymać się w sklepie Aqua Dolce Bijoux z ręcznie wytwarzaną biżuterią ze śnieżnobiałego srebra, a potem pogłaskać jedną z 4. żab przynoszących szczęście, które przycupnęły na brzegu fontanny znajdującej się w samym centrum miasteczka.Cytadelę w St. Florent wznieśli Genueńczycy w 1439r. Obecnie jest ona niedostępna dla zwiedzających. Niektóre domy w St. Florent mają schody prowadzące wprost do morza, gdyż w przeszłości obecny kurort był osadą rybacką, więc wprost z sypialni rybacy mogli wskoczyć do łodzi.

W Calvi, szosą z agrafkami wzdłuż wybrzeża na zachód od St. Florent, na nadmorskim deptaku turystów co niemiara, bo trzeba zobaczyć: cytadelę, pomnik tu urodzonego Krzysztofa Kolumba i katedrę. Wiatr na wzgórzu cytadeli urywa wprost głowę, ale roztacza się z stamtąd piękny widok na zatokę i góry. Na kilkumetrowych murach cytadeli, opartych na naturalnych skałach, wznoszą się wciąż zamieszkane kamienice, ze sklepikami i kafejkami na parterze. Tutaj docierają najwytrwalsi, więc nie ma problemu ze znalezieniem wolnego stolika.Nocleg w wiosce Santa-Reparata-di-Balagna w hotelu La Santa uważam za wszech miar udany, nie tylko ze względu na zachwycające położenie (widok na morze, góry i niebieskie oko jeziora), ale walory hotelowej restauracji, kaczka confit była świetna. Wieś jest niewielka, kościółek, cmentarz, szkoła i parę budynków, ale ciszę i położenie ma zupełnie wyjątkowe.

W górach co rusz – winnica. Ta w Morosaglia, o nazwie Domaine Vico, ma powierzchnię 75 ha i stale zatrudnia 20 osób, w trakcie vendanges 40, i bardzo nowoczesne wyposażenie, np. elektroniczne napełnianie kieliszków do degustacji wina, wprost z butelek umieszczonych w lodówce. Wina korsykańskie są bardzo drogie, a nie najlepsze, więc przed zakupem koniecznie trzeba je próbować.

Z północnego wybrzeża, okolic St. Florent, do Doliny Niolo prowadzi urzekająca trasa w górach. Droga jest bardzo wąska i szalenie kręta, więc przed zakrętem warto użyć sygnału, unikając w ten sposób zgrzytu blachy. Widoki przyprawiają o zawrót głowy. Przełomy rzeki Golo, wąwozy i wypiętrzenia surowych skał w kolorze ochry, wysokie szczyty w oddali i zero cywilizacji. Po prostu pięknie.

Calacuccia w Dolinie Niolo jest świetną bazą wypadową na najwyższy szczyt Korsyki – Monte Cinto, o wys. 2760 m n.p.m. Wycieczka trwa 10 godzin i do łatwych nie należy. Sama wieś jest dosyć nieciekawa – 2 hotele, 2 restauracje, biuro informacji turystycznej, nieczynny kościół i takiż cmentarz, sądząc po zamkniętych na głucho bramach do obu tych przybytków. Natomiast jej położenie, z uwagi na widoczne wysokie szczyty gór, przyciąga turystów. Okolica obfituje w piękne trasy trekkingowe o zróżnicowanym stopniu trudności. Wiodą one, przynajmniej do pewnej wysokości, leśnymi duktami, których trawiaste pobocza usiane są niewyobrażalną ilością rydzów. Grzybobranie jest jednak surowo zakazane, o czym informują obrazkowe tablice umieszczone w punkcie startowym każdego szlaku turystycznego.  Z Calacuccia, po ok. godzinie jazdy górskimi serpentynami, znalazłam się w Corte, dawnej stolicy wyspy.Miasto najlepiej prezentuje się od strony drogi do Ajaccio, z tego miejsca cytadela na tle wysokich gór wygląda niczym zawieszony w powietrzu domek z kart. Corte jest obecnie prężnym ośrodkiem uniwersyteckim, na 7000 tys. mieszkańców przypada tu 4 tys. studentów, którzy po szkole chyba wyją z nudów, bo wszędzie stąd daleko, a w samym miasteczku żywcem nie ma co robić, tylko się upić.

Droga z Corte do Ajaccio znowu wymaga rajdowych umiejętności, ale za to widoki są przepiękne. Po drodze, we wsi Peri, bezwzględnie należy zatrzymać się na obiad w restauracji Le bon vivant. Jak tam karmią! Choć nie należę do mięsożerców 300 gramowy antrykot z sosem z zielonego pieprzu i ziemniakami w mundurkach sprawił mi niewysłowioną radość. Tym cenniejszą, o czym miałam przekonać się wkrótce, że Korsyka do potęg kulinarnych nie należy.Natomiast zwiedzanie Ajaccio ledwie radość średnią, i nawet świadomość, że urodził się tu Napoleon Bonaparte tego nie zmieniła. Ale czegóż można oczekiwać po portowym mieście? Co najwyżej dzielnicy czerwonych latarni w ramach wątpliwych atrakcji turystycznych. Jadąc z Ajaccio na południe przejeżdża się przez Porticcio – nieciekawy kurort jakich tysiące na świecie. Oprócz tłumów turystów, nawet poza sezonem, i astronomicznych cen, nocleg średnio za 250 euro, ma on do zaoferowania krystaliczne, szmaragdowe wody Zatoki Ajaccio. Na noc zatrzymałam się w w sąsiednim Agnarello, gdzie ceny są przyzwoite, a wody tej samej zatoki równie czyste.

Hotelu w Agnarello, L’Isolella, nie odważę się jednak polecić, gdyż znajduje się on przy przelotowej ulicy, więc otwarcie na noc okien grozi bezsennością. Przemieszczając się dalej na południe, w głębi wyspy, można zatrzymać się na moment w Filitosa, by zobaczyć neolityczne ruiny. Sartène, ponoć najbardziej korsykańskie z korsykańskich miasteczek, zbudowano oczywiście na skałach. Jego zwiedzanie zajmuje parę chwil, a znalezienie miejsca do parkowania – wiele. Polecam parking za supermarketem Cassino – ostatnią szansę dla zdesperowanych zwiedzających – a potem krótki spacer na maleńką starówkę. Dalsza podróż na południe, w kierunku Bonifacio, uzmysławia, jak różnorodne są korsykańskie krajobrazy, od ostrych, wysokich gór północy, po rozległe doliny południa.

Między Bonifacio a Porto-Vecchio, nad zatoką Rondinara, można znaleźć piękne, wtłoczone w skały plaże. Z bungalowów ośrodka Les Tarasses de Rondinara można się dostać pieszo do dwóch z nich w 10 minut. Porto Vecchio, położone nad zatoką o tej samej nazwie, niczym specjalnym mnie nie ujęło. Ot, kilka krętych uliczek, widok na góry i zatokę. Bez żalu można je pominąć               w zwiedzaniu.

Za to Bonifacio należy bezwzględnie uwzględnić w programie zwiedzania Korsyki, bo miasteczko jest jednym z mocniejszych jego punktów. Położone na białym klifie ma piękną starówkę, z wąskimi, na szerokość ramion, uliczkami, i pięknym widokiem na moją ukochaną Sardynię. Osada istniała tu już w czasach rzymskich, zaś współczesne miasto założył Bonifacy II, hrabia Lukki i markiz Toskanii, na początku IX w. n.e.Wody Cieśniny św. Bonifacego mają piękny kolor: przy brzegu szmaragdowy, dalej lazurowy przechodzący w granat, kontrastujący z wyrastającym z morza białym klifem.Wschodnie wybrzeże Korsyki nie jest ciekawe, za to jesienią panują na nim wyższe temperatury. Kolejnym przystankiem w tej części wyspy był nadmorski „kurort” Solenzara, tak dalece nieurokliwy, że niegodzien choćby jednego zdjęcia. Bo miejscowość, prócz morza, nie ma żadnych zalet, jej zabudowę stanowią blokowiska, a tutejsza restauracja   A Cantina karmi niczym w najczarniejszym śnie (warzywna zupa korsykańska smakowała niczym hiszpańskie cosido, czyli rozgotowaną breją, zaś antrykot – cienką, wyschniętą podeszwą). Znacznie bardziej podobała mi się dzika północ wyspy. Gdybym miała polecać trasę zwiedzania, z pewnością zaczęłabym objazd zgodnie z ruchem wskazówek zegara, najpierw na południe od Bastii, zaś zakończyłabym na północ od niej, na Cap Corse. Ostatni przystanek plażowy przed Bastią, w Cervione, okazał się cudownym miejscem po sezonie, z plażą pustą jak okiem sięgnąć. I restauracją Chez Cesar, serwującą całkiem nie najgorszą kuchnię.

Korsyka niczym szczególnym mnie nie zachwyciła – ani krajobrazowo ani kuchennie. Szczególnie słabo wypada w konfrontacji ze swą sąsiadką – Sardynią. A jest to tym dziwniejsze, że teoretycznie powinny się tutaj krzyżować wpływy moich dwóch ulubionych europejskich kuchni – włoskiej i francuskiej. Niestety, nie krzyżują się… Problemem są też bardzo wysokie ceny w restauracjach, nijak mające się do jakości podawanych dań (za byle co trzeba zapłacić najmniej 20 euro, pizzę ok. 13, a za kieliszek cienkiego wina korsykańskiego 4-5 euro). Bez wątpienia walorem są tu ludzie, szczególnie na północy i wnętrzu wyspy, uśmiechnięci, uprzejmi i życzliwi. W moim osobistym rankingu podróży 4 K punktacja przedstawia się następująco: kuchnia 3, klimat 8, kultura 2, komunikacja 5, razem 18, na 40 możliwych, wiele to nie jest.

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Wszystkie komentarze
0
Would love your thoughts, please comment.x