Afryka. ZEA. Dubaj. W nadmorskiej piaskownicy
4–10.09.2016

W Dubaju, oprócz piasku, bezchmurne niebo, bardzo dobra kuchnia i plus 40 wczesnym rankiem na budziku.

Bazie jesienią? Nie wiedziałam, że rosną na pustyni…

Zwiedzanie betonu w temperaturze powyżej 40. stopni nie rzuca na kolana. Całe szczęście, że słabo wieje, a ostatnia burza piaskowa była wczoraj, bo pewnie wyglądałabym jak mumia. Dubaj do złudzenia przypomina Nowy Jork. Różni się, na szczęście, nieograniczonym dostępem do światła. Bardzo miłym zaskoczeniem jest wręcz uprzedzająca uprzejmość Arabów. Spodziewałam się machizmu, a tu bon ton na każdym kroku. Przepuszczają w drzwiach, zatrzymują, gdy chcę przejść obok i promiennie się uśmiechają. Z ciekawostek obyczajowych – opiekują się dziećmi na równi z kobietami! Musiałam całkowicie zrewidować nastawienie do Arabów, co jak zwykle potwierdza moje przekonanie, że żadna teoria nie zastąpi praktyki. Co do stroju, zwłaszcza burkini, w którym muzułmanki wskakują do basenu – nie odważę się oceniać ich wyboru. Bo musi mieć silne podstawy. Każdy na upale woli nosić na sobie mniej niż więcej, i jasnego a nie czarnego, więc skoro kobiety tutaj w kąpieli obnażają tylko twarz, stopy i dłonie, a resztę ciała pokrywa czarna kompletnie aseksualna płachta, to chylę czoła przed ich partnerami.

Jedna z niezliczonych imprezowni w Dubaju. Tyle, że położona nad samą Zatoką Arabską. Piwo za 45 zeta. W miejscu, w którym mieszkamy, Marina Dubaj, jest deptak spacerowy, o długości 7. km, a przy nim ponad 200 restauracji.

Mam taką odważną teorię, podbudowaną bezpośrednimi obserwacjami. Otóż oczy Arabek to jest coś niesamowitego! Ogromne, o aksamitnym powabie, pełne zainteresowania i wyrazu. Natychmiast się uśmiechają, gdy tylko odezwać się do ich właścicielki. I tak sobie myślę, że to musi być tak samo jak z innymi zmysłami, które wyostrzają się w przypadku dysfunkcji jednego z nich. Im szczelniejsza burka, tym większe i piękniejsze oczy, które spod niej przyglądają się światu. A jak pięknie wymalowane! Największym zaskoczeniem jest dla mnie nadal tutejsza obyczajowość, zadająca kłam większości idiotycznych stereotypów. Ludzie są bardzo przyjaźni, uprzejmi, chętnie nawiązują kontakt. Często żartują i bardzo chętnie się uśmiechają. W marinie „parkują” takie jachty, jakich nie widuje się często w Europie, za wyjątkiem jachtu Abramowicza, przesłaniającego pół Wenecji. Nawet mariny w Singapurze i Hongkongu wysiadają w tej konkurencji.

Dubaj jest wielkim placem budowy, wciąż wydziera się pustyni nowy kąsek. Nasz hotel leży bardzo blisko ostatniej linii zabudowy, za którą już tylko piach, co pomyliłam pierwszego dnia z morzem, bo wygląda z daleka identycznie. Walcowaty budynek, kilkanaście pięter rozrywki. Temperatura przekroczyła dziś 40 stopni, ale że jest sucho, upał nie dokucza.

Mają ropę, ale nie mają, niestety, wody. Mizerny trawnik wygląda jak instalacja melioracyjna. Jedyna zieleń w okolicy, pokryta grubą warstwą piasku, to ogród przed hotelem Carlton Ritz. Nie wiem, skąd biorą się na drodze Mercedesy, BMW czy Audi, bo salonów tych marek nie uświadczysz. Natomiast .salonów Maserati czy Rolls Royce widziałam kilka.

Zakochałam się w tych perfumach, bo nie dość, że mają baaardzo wysublimowany i niespotykany zapach, to są jeszcze nie do zdarcia, a właściwie nie do zmycia. Po prysznicu, kąpieli w basenie, kolejnym prysznicu i całym dniu zwiedzania nadal nimi pachnę. Szkoda, że do kupienia tylko tutaj

I znowu mam mieszane uczucia w odniesieniu do teorii, że nie tyle wysokość, co nieuchronność kary sprawia, że ma ona prewencyjne oddziaływanie. Za przejście na czerwonym świetle grozi kara 1000 drahm /1000 zł/, za przejechanie – 10000, a za spowodowanie wypadku mandat wynosi 30000 drahm. Nikt w związku z tym się nie wygłupia, choć ulicami płyną sportowe samochody, piesi cierpliwie czekają na przejściu, choć mogliby przebiec. Nie znalazłam jeszcze informacji, ile wynosi „nagroda” za śmiecenie na ulicy, pewnie sporo, bo wszędzie jest bardzo czysto.

Powoli zaczynam łapać, jaka jest różnica między dżilbabem /całość stroju muzułmanki/, khimarem /duża chusta przykrywająca włosy, szyję i klatkę piersiową/, abają /zewnętrzny płaszcz: i burqą /wszystko j.w., bez wycięcia na oczy, tylko z gęstą siatką, noszoną już tylko w Afganistanie/. A zaiste, łatwe to nie jest, bo samych niqabów /krótka chusta z wycięciem na oczy/ zdążyłam zaobserwować kilka modeli. I tak poczynając od najbardziej odsłaniającego okolice oczu, z widocznym paskiem skroni, przez bardziej zabudowany, tylko wycięty pasek na oczy, za to z wąziutkim, pionowym połączeniem części czołowej z tą na wysokości dolnej powieki, aż po niemal przyłbicę, z wąskim na 2-3 cm niby daszkiem opadającym na oczy. Niemal na szczycie, z tylu głowy niqab wiązany jest na niewielką kokardkę, albo zapinany. Do tak ascetycznego stroju najlepiej pasuje w tym sezonie torebeczka Chanel, obowiązkowo w jasnym kolorze. Widziałam też nieco ocieplone wersje tradycyjnego stroju, choć taki pastelowy jak na zdjęciu pewnie nie ma wiele wspólnego z Koranem. Inny rozdział to higiena, w szczególności szaleństwo na punkcie zapachów, o czym usłyszałam cały wykład próbując wreszcie dokonać zakupu jakiegoś flakonu Khaltat Blends of Love. Otóż po kąpieli w łaźni, łazienki są dla służby, Arabka przystępuje najpierw do oliwienia ciała olejem o niskim stężeniu, następnie, tylko za uszami, stosuje olejek -esencję. Na koniec dopiero używa perfum, skrapiając nimi ciało i odzież, ktrą wcześniej okadza kadzidłem, oczywiście o tym samym zapachu. Jeśli chodzi o kremy do twarzy i ciała Arabki spokojnie mogą konkurować z Japonkami.

Pędzę teraz na kolację do syryjskiej restauracji. Za oknem głucha noc, a temperatura nad 40 stopni.

Kolacja w syryjskiej restauracji nie dość, że była pyszna, zwłaszcza bakłażanowy kuskus i zupa z soczewicy, to jeszcze dzięki towarzystwu znajomego Syryjczyka udało nam się odwiedzić kilka ciekawych miejsc. Np. słynny sztuczny półwysep – palmę. Jego powstanie to ekscytująca historia, gdyż najpierw do uformowania „stałego lądu” posłużyły skały przywleczone z sąsiedniego emiratu, zrzucane do morza z helikopterów. Potem skały zasypywano piaskiem, a w końcu , gdy grunt się ustabilizował, przystąpiono do budowy rezydencji obrzydliwie bogatych ludzi, m.in. Davida Beckhama, hotelu Atlantis i innych mniej znanych. Niestety, półwysep nadal osiada, co przysparza ogromnych problemów np. z kanalizacją. Ale wrażenie, nawet nocą, robi ogromne. Odwiedziliśmy oceanarium w środku Dubai Shopping Mall. Ściany grubości 75 cm, 1,1 mln l wody, 22tys. ryb, a wśród atrakcji dla zwiedzających nurkowanie wśród rekinów. Z zewnątrz akwarium robi duże wrażenie, zwiedzanie jak wszędzie, np. w Monteray.

Burj Khalifa, czyli najwyższy w tej chwili budynek świata, już czuje oddech konkurenta na plecach. Rozpoczęto bowiem w północnej części miasta kolejną budowę. Na tym polu dotrzymać kroku Arabom starają się Chińczycy. Ze wznoszeniem Burj Khalifa nierozerwalnie związany jest kryzys światowy w 2008 r. Gdyby nie on i chwilowe załamanie koniunktury w Emiratach, nosiłby nazwę Burj Dubai, ale że tutejszy władca zadłużył się wtedy u władcy Abu Dabi ten ostatni zażądał zmiany nazwy. W wysokim na ponad 800 m budynku mieszczą się biura i rezydencje. Oczywiście można wjechać na ostatnie piętro, wyżej już tylko iglica i niebo.

A teraz siedzę w Shakespeare Caffe i jem lody, naturalnie, że kawowe. Restauracja mieści się w stylizowanym na mauretański kompleksie hotelowo – biurowym, w samym centrum. Jak wszystko tak i ten kompleks należy do panującego władcy Emmara. Jego 22. letni syn cieszy się zasłużoną sławą największego imprezowicza w kraju. Wszyscy tu za nim przepadają, gdyż jest ponoć bardzo serdecznym i otwartym człowiekiem. A że podczas jednej imprezy potrafi się bawić z czterdziestoma dziewczynami, daj mu Allach!

Souk Al Bahar, do którego trafiłam bez pudła dzięki Nawarowi, znajomemu Syryjczykowi. Utrzymany w klasycznym, mauretańskim stylu kompleks biurowo – mieszkalno – hotelowy, położony w zasadzie na tle Burj Khalifa. Właścicielem jest oczywiście emir Emaar, jak i całej pozostałej pustyni. Jest władcą tyleż mądrym, co przebiegłym. Banki nie mają prawa nabywać nieruchomości, za to obowiązek płacić baaardzo wysokie czynsze. Budowy na niespotykaną skalę nowych apartamentowców to też pomysł władcy. Ropa się skończyła, a żyć nie pracując trzeba. Nie wiem, boć prosty prawnik ze mnie, czy faktycznie uda im się w ten sposób uratować tak wysoki poziom życia, ale śmiem wątpić. stworzono wprawdzie raj na pustyni, ale bez gigantycznych pieniędzy nie będzie się dało go utrzymać. Gorąco jest tak, że po wyjściu na zewnątrz natychmiast mam jaruzela w okularach przeciwsłonecznych. Budynki schładzane są do temp. 18-20 stopni, a na zewnątrz ponad 40, więc wszystko zachodzi gęstą mgłą.

Jako że Dubaj jest największą i najlepiej zorganizowaną imprezownią świata śniadanie w weekendy można zjeść do 14. Z alkoholem, a właściwie z zakazem jego picia jest tak, że w mieście jest okrutnie drogi, ale wystarczy wyjechać poza nie i cena jest 4 razy niższa. Koran idzie w odstawkę i zabawa trwa. Zresztą meczety widziałam do tej pory raptem trzy, i tylko z zewnątrz, do środka nie mogę wejść. praktyki religijne zupełnie nie rzucają się w oczy, nie mam więc w tym zakresie kompletnie żadnych obserwacji.

Teraz coś dla fashion victim. Zakupowy raj, wszystkie światowe marki na wyciągnięcie gruuuubego portfela. Zorganizowane jest to w nieco inny sposób, niż dotychczas widziałam. Bo oprócz butików poszczególnych projektantów są piętra poświęcone np. butom, okularom, i wtedy już różnych marek. U Diora prawie zaprzyjaźniłam się z panią. Obiecała, że przyśle wiadomość jak zaczną się „pieruńskie okazje”, cokolwiek by to znaczyło. Pewnie długo poczekam, bo torebka w kolorze pudrowego różu na razie kosztuje 15500 darhimów /tyleż samo zeta/, a czółenka 3500.

Śmiem twierdzić, że miarą sympatii państwa do obywateli jest nie tyle opieka socjalna, tę właśnie próbujemy ćwiczyć, a owoce będą gorzkie, co przyjazny transport publiczny. A opinię tę opieram na własnych doświadczeniach i obserwacjach /musiałam na moment przerwać pisanie, bo na moim balkonie pojawił się ptak! a na pozostałych sąsiedzi, bo to atrakcja na miarę komety, do tej pory widziałam jednego kota, psa i teraz drugiego ptaka/. A z tym transportem jest tak, że trzeba jakoś dostać się do pracy, szkoły, na imprezę. I albo uczyni się to szybko, w czystym środku transportu z uśmiechniętymi, pachnącymi współpasażerami, albo klnie się w żywy kamień, jadąc, a głównie stojąc, w korkach. Dubaj oferuje dwie zasadnicze linie metra i trzecią maleńką na palmowy półwysep, szybki tramwaj, autobusy /z klimatyzowanymi przystankami/. Wszystko działa bez zarzutu. W naziemnym metrze ułatwieniem jest oznaczenie stacji również w numeryczny sposób. Dojścia – jak na zdjęciu, taśmociągi w klimatyzowanych tunelach. A co do przemieszczania się – mają tu helikopterowy blabla care.

Mieszkają tu ludzie z całego świata. Od dwóch lat zliberalizowano przepisy wizowe, ale obowiązuje bardzo restrykcyjne prawo emigracyjne, a dobór potencjalnych emigrantów jest bardzo staranny. Fory mają jedynie Brytyjczycy, którzy np. po zakończeniu kontraktu nie mają obowiązku wyjazdu stąd na tezy miesiące. Zresztą ta nacja cieszy się wielką atencją, bo wszyscy wiedzą, że gdyby nie królowa prawopodobnie nadal kraj opierałby się na pasterstwie. Nie ma narodowości emirackiej, bo plemion beduińskich na tym terenie było wiele, więc nie występuje też nacjonalizm. Owszem, dawni pasterze stanowią teraz zwartą grupę, bo też kto nie chciałby uczestniczyć w dystrybucji petrodolarów, nie musząc pracować. Skupieni są w związku z tym wyłącznie na czerpaniu z życia przyjemności i kształceniu. Sporo młodych Dubajczyków nie zna nawet arabskiego, za to są absolwentami najbardziej prestiżowych uczelni całego świata. Liczną grupę, ok. 1 mln, stanowią Syryjczycy, wśród Azjatów dominują oczywiście Hindusi i Filipińczycy, a wśród Europejczyków, co jest sporym zaskoczeniem, zaraz po Brytyjczykach, Włosi. Nikt nikogo nie wyzywa, nie bije, bo wszyscy są „skądś”.

Kuchnia. Niedoceniana, a szkoda. Bo to nie tylko kebab. Mięsa w ogóle nie jadłam, wyłącznie to, co z wody. A jak oni potrafią przyrządzać ryby! Obok hotelu jest restauracja Fresh Fish, którą namiętnie odwiedzam. Na czerwono węgorz duszony w warzywach, na biało, jak sama nazwa wskazuje red snapper, parowany. Pychotki! Szkoda, że nie jadam deserów, bo pięknie wyglądają i zapewne takoż smakują. A gotowanie w tym klimacie, nic nie rośnie i nie żyje, oprócz tego, co w morzu, łatwe nie jest. Wszystkie produkty są sprowadzane. Ale najważniejszy jest, jak w domu, szef kuchni, a nie lodówka

Nawet MM i Mona Lisa noszą na twarzy batulę. To taka metalowa uprząż zakrywająca oczy, nos i usta. Nazwę znam dzięki mojej córce.

Mężczyzna w Dubaju wygląda różnie, ale oczywiście najbardziej egzotycznie w śnieżnobiałej koszuli do kostek. Wykończenie ze stójką lub kołnierzykiem, rękawy czasem z mankietem i obowiązkowo dużymi spinkami. Jeśli stójka to często zwisa coś długości krawata, kończące się białym sznurkiem. Na głowie biały welon z czarną aureolą na szczycie głowy, z której na plecy spływają dwa sznurki zakończone chwościkami, albo welon w czerwone wzory jak arafatka. Pod welonem koronkowa czapeczka. Nie widziałam na nieskazitelnie białej odzieży jednej plamki, nawet po wyjściu arabskiego gentlemana z obfitej kolacji, a sosy są tu tłuste, o intensywnej barwie, moi chłopcy po pierwszej natychmiast kupowali proszek do prania. Pięknie pachną, są uprzedzająco grzeczni dla dam, nie marudzą podczas zakupów, tylko cierpliwie czekają jak mój mąż. Acha! I są ostatnią grupą na tej planecie, która w metrze dosłownie zrywa się, by ustąpić miejsca kobiecie. Początkowo nawet się z tym źle czułam, ależ mi równouprawnienie mózg wyprostowało! a teraz chętnie korzystam.

Środowiska LGBT mają się tutaj świetnie. Nie ma żadnych przejawów dyskryminacji. Wielożeństwo, choć dozwolone, nie jest już praktykowane. Natomiast w dobrym tonie jest mieszkanie małżonków w oddzielnych rezydencjach, choć w sąsiedztwie. Sąsiedztwo władcy Emaara i jego żony ciągnie się kilka kilometrów. Dubajczycy najchętniej pono wiążą się z Marokankami, z uwagi na ich obfite kształty, a seks uprawiają z Irankami, słynącymi z wyuzdania i braku zahamowań /źródło : Nawar, a chyba można mu wierzyć, bo nie dość, że tu mieszka to jest farmaceutą/. Od niego też dowiedziałam się, nie, nie -nie będzie więcej pikantnych szczegółów, że od Śrokowego Wschodu po Maroko ludzie posługują się jednym językiem. Koran nie może być bowiem tłumaczony, a literacki arabski pochodzi z Damaszku. Oczywiście jest mnóstwo dialektów, co jednak nie przeszkadza w komunikacji.

Swe przedstawicielstwa w Dubaju mają wszystkie topowe firmy jubilerskie, ale z rozszerzoną ofertą, skierowaną typowo dla Arabek. Nie nosiłabym, ale podziwiam kunszt. Zwłaszcza zachwyciły mnie granatowe opale, nigdy nie widziałam ich w tak ciemnym kolorze, i pomysł asymetrycznych kolorystycznie kolczyków. O cenę nie miałam odwagi zapytać.

Moje drogie, czy któraś z Was kiedykolwiek widziała 90.procentową obniżkę cen? Bo ja pierwszy raz w życiu! I to w firmowym sklepie Pierre Cardin.

Jimmi Choo tym razem bez promocyjnych cen. Ale granatowe czółenka mnie olśniły, również ceną – 2600 dirhamów, a balerinki wzruszyły, bo czułabym się w nich jak Audrey Hepburn / „tylko” 2100 dirhamów, jakieś 500 euro/.

To jest najbardziej luksusowa część Dubai Mall. Z 10.centymetrowymi dywanami, na których nogi mi się zapadły i omal nie wyrżnęłam, z piękną instalacją c motyli na stropie. Towar wyraźnie pod wschodnie gusta, Valetino w takich kolorach!, choć buty Christian Loubotin, w kolorze kolumbijskiego szmaragdu też bym nosiła. Iwona, Ty też?

Nie, to nie jest łazienka u kalifa, tylko publiczna toaleta w Dubai Mall. Dodam, że oprócz mydła i balsamu, przy umywalkach, na odchodnym można się było spryskać perfumami, w tej szklanej szkatułce z perłami.

Czego nie ma na pustyni? Wody. Z tej to przyczyny w centrum miasta jest ogromna sadzawka, fontanny i wodospady.

Ta budka to nie tylko źródło pieniędzy, ale co w tym klimacie bardzo ważne – chłodu. A tablica z nr. 12 jest oznaczeniem jednego z wielu zejść do podziemnego parkingu, całe centrum jest wręcz poszatkowane takimi miejscami. Wszyscy przemieszczają się samochodami, a pieszo dzisiaj tylko ja i młody człowiek w złotej bejsbolówce. Co od razu, zanim dostałam udaru, już mi powinno dać do myślenia. Bo wyglądaliśmy z mety jak wariaci. Pierwszy raz w życiu przeżyłam coś takiego. Po ok.1,5 godzinnym marszu, żar lał się z nieba i wyszłam poza obszar występowania budek chłodniczych, postanowiłam wracać. 200 ostatnich metrów to już był horror, łomot serca, mroczki przed oczyma. Myślałam, że upadnę i zanim przyjedzie pogotowie będą mnie zeskrobywać z chodnika w charakterze prażynki. Gdy weszłam do restauracji, pani o nic nie pytając pobiegła i przyniosła mi szklankę lodowatej wody. A potem nastąpiło coś, co przydarzyło mi się tylko raz wcześniej, w Death Valey w USA. Szczegółów zaoszczędzę. W każdym razie twarz miałam jeszcze z pół godziny czerwoną jak upiór, a sukienkę mokrą. Acha, na tej dwunastce co widzimy? Dziewczynkę i chłopca, nie spotkałam się z takim równouprawnieniem w Europie. A mówią, że Arabowie dopiero co zsiedli z wielbłądów i przesiedli do Ferrari.

Budowa opery. Ma być piękniejsza, a już z pewnością nowocześniejsza, gigantyczne przeszklenie dachu, od opery w Sydney. To ogromne przedsięwzięcie, bo kompleks ma też pomieścić scenę baletową i filharmonię. A grunt w postaci odbiorców już przygotowują. Codziennemu pokazowi fontann, jak w Wersalu, towarzyszą arie operowe. Za akustykę, jak podczas budowy sali NOSPRw Katowicach, odpowiadają Japończycy, więc z pewnością jakość dźwięku będzie bardzo wysoka, a dubajska opera pewnie szybko stanie się wiodącą w świecie.

A jak już się ten arabski mężczyzna upodli wydawaniem pieniędzy, naużera z dziećmi, nasłucha żony, to wskakuje do jednego ze swych luksusowych samochodów i mknie dokąd piach wieje. Na przedostatnim zdjęciu kanał, który połączy Zatokę Arabską z odleglejszymi dzielnicami miasta. Swoją drogą nazwy tych dzielnic też są ciekawe, np. Creek /potok/, albo Internet City.

Burj Khalifa w kilku odsłonach, ani raz cały, bo mi IPhone nie obejmuje. Prawie kilometr prościutko w niebo.

Zapomniałabym, że mam jeszcze coś specjalnego! Tenisówki z kryształami Svarowskiego. A purpurowe suknie były piękne…

Dzisiaj tylko pasywny wypoczynek przy hotelowym basenie. Mam, na własny użytek, dziesięciopunktową skalę 4K / klimat, kuchnia, komunikacja, kultura/ którą posługuję się oceniając podróż. Dubaj dostał : 5 punktów za klimat, 6 za kuchnię, 10 za komunikację i 6 za kulturę, w sumie 27. W tej ostatniej kategorii oceniam zarówno kulturę materialną typu architektura /świetna nowoczesna i oczywiście zero za zabytki/ jak i muzea, galerie sztuki, ofertę muzyczną, a ponadto uprzejmość i gościnność mieszkańców, obsługi w hotelach i gastronomii /świetne wrażenia/. Z pewnością warto tu przyjechać, szczególnie, że wkrótce rusza tanie połączenie z Pyrzowic. Hotel La Verda, oferujący przestronne apartamenty, świetne śniadania i serwis mogę polecić z pełną odpowiedzialnością, również z uwagi na bardzo dobrą lokalizację, w najatrakcyjniejszej dzielnicy Marina Dubai. Obawiam się, że dalekosiężne plany oparcia potęgi miasta jedynie na turystyce i związanym z nią handlem nieruchomościami może nie przynieść spodziewanych efektów z uwagi na wysokie koszty, ale obym się myliła. W ostatnim dniu udało mi się zobaczyć burkini w naturze /dziewczynka na basenie w szczelnie zakrywającym ciało stroju kąpielowym/. A faworytem w architekturze pozostanie „skręcony” wieżowiec położony nieopodal hotelu. Przerobiłam na własnej skórze fakt, że w ZEA jest najniższa przestępczość na świecie. Po kolacji poszliśmy na długi spacer, a w restauracji zostawiłam torebkę „ze wszystkim”. Oczywiście, grzecznie czekała.

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Wszystkie komentarze
0
Would love your thoughts, please comment.x