
28 sty Europa. Włochy. Mediolan. Bella, bellissima Italia 28.01-4.02.2024
Jak to się dzieje, że wszyscy się ścigają, a Włosi wygrywają? Moda, wzornictwo użytkowe, architektura, kulinaria – w wielu dziedzinach nie mają sobie równych. Wnętrza i ich wyposażenie: od tapet, przez meble, po oświetlenie – tu również wiodą prym. Podczas tegorocznego pobytu w Mediolanie odwiedziłam kilka showroomów o tym profilu, co dostarczyło mi wielu przyjemności i kilku refleksji. Wiodące marki, jak np: Poliform (kuchnie), Piazza Cavour 2, Poltrona Frau (pokoje dzienne), Via Alessandro Manzoni 30, czy Conte (sypialnie), Via Senator 45, aranżują kompletne wnętrza, urządzone od A do Z. Można pozwolić sobie na beztroskę niemyślenia i kupić wyposażenie jak odzież z manekina. Nad całością czuwają świetni projektanci, więc spokojnie można zawierzyć ich wyobraźni i doświadczeniu.



Ambitniejsi domatorzy, lubiący wyzwania mogą oczywiście wybrać inną opcję – układanie puzzli czyli wybór poszczególnych elementów wyposażenia w specjalistycznych sklepach. W Mediolanie, przyczółku wielu liczących się marek wnętrzarskich, zadanie to tyleż przyjemne co absorbujące. Rekonesans np. sklepów z oświetleniem prowadzi do istnego oczopląsu. Wzornictwo, surowce, wreszcie ekspozycja lamp – tego opisać po prostu się nie da. Największym zaskoczeniem była dla mnie firma Contardi, Corso Monforte 20, która potrafi wyprodukować dosłownie wszystko – od super minimalistycznych, bardzo ostatnio modnych lamp typu sticks po barokowe abażury z impregnowanych tkanin do lamp zewnętrznych.



Foscarini, Corso Monforte 19, z odważną kolorystyką, Tooy, Corso Monforte 28, z ambientowym oświetleniem i prostym modelem lampy stołowej Legier 557.34, klasyczne i znane formy Flos, Corso Monforte 9, różnorodność zastosowania (wewnętrzne i zewnętrzne) lamp Artemide, Corso Monforte 19, wreszcie produkty eco z recyklingowanych surowców firmy Luceplan, Corso Monforte 7 – Thomas Alva Edison chwyciłby się pewnie za głowę, gdyby zobaczył, jaką oprawę może zyskać jego żarówka.





Corso Monforte to jakiś oświetleniowy Trójkąt Bermudzki i trudno się z niego wydostać. A przecież jest jeszcze wiele salonów wystawienniczych położonych w innych dzielnicach, np. firmy Giopato & Coombes, Via S. Maurilio 19.


Prosty produkt wnętrzarski – tapeta – dla Włochów stał się tematem przeróżnych wariacji, nie tylko w zakresie wzornictwa. Choć i tutaj, muszę przyznać, potrafią zaskoczyć, np. tapetami do złudzenia przypominającymi freski. Wall & deco, Via Solera Mantegazza 7, ma w ofercie także tapety wodoodporne do kabin prysznicowych, a nawet zewnętrzne odporne na warunki atmosferyczne. Pytanie tylko, jak długo…



W showroomie firm DePadova I Boffi, Via Solferino 11, poczułam się nieco zakłopotana ascetyzmem i dziwnymi pomysłami, (np. czerwonymi jak w hydrancie kurkami łazienkowych baterii, zimnym jak lód stołem kuchennym wykonanym z nierdzewnej stali), Szybko wytłumaczyłam sobie, że tak oto wyglądają wnętrza dla singli męskiego rodzaju. Jedno jest pewne – próżno szukać w nich ciepła (i we wnętrzach, i w ich właścicielach).



Salony wystawiennicze, które odwiedziłam mieszczą się w starych kamienicach w centrum Mediolanu. Zwykle zajmują bardzo dużą powierzchnię i dysponują wewnętrznym dziedzińcem, co stwarza dodatkowe możliwości aranżacyjne. We wszystkich ekspozycje zostały starannie przygotowane, z dbałością o detale i dobry nastrój potencjalnych klientów.


Rynek jest bardzo pojemny, o gustach się nie dyskutuje, a klient nasz pan. Meble Sawaya & Moroni, Via Clerici 1, są ekstrawaganckie tak z uwagi na kolor jak formę i zmierzają raczej w stronę użytkowych rzeźb niż klasycznego wyposażenia wnętrz.

Zwrot w stronę tradycji proponuje natomiast sklep z bielizną pościelową Lenzuolissimi, Via dell’Orso, 14. Tu królem pozostał nieśmiertelny len, tyle że w bardzo nowoczesnym wydaniu – mięciutki jak adamaszek i w pełnej palecie barw. Ceny, jak na tak wysoką jakość, zachęcają do zakupów.


Podążając kupieckim szlakiem, odkryłam dwa godne uwagi adresy odzieżowe. Obydwa nad wyraz przyjazne panom. Pierwszy z nich, Slowear, Via Solferino 18, stanowi połączenie sklepu z damską odzieżą i baru. Cóż za cudowny pomysł! Kobieta może wreszcie bez skrupułów buszować wśród wieszaków, a jej partner zaopiekowany siedzieć przy stoliku i pić kawę. Sprawdziłam stronę internetową tej firmy, ceny są wyższe niż w sklepie stacjonarnym. Drugi sklep to z kolei przeznaczony dla panów Montezemolo, Corso Garibaldi 20. Firma pochodzi z Florencji i wprawdzie jej nazwa dotychczas nic mi nie mówiła, ale tkanin, z których szyte są ubrania już tak. Bo to wełny najlepszego gatunku: Loro Piana i Zegna. Ceny dzięki temu, że tkaniny nie są sygnowane, bardzo przyjazne, szczególnie po sezonie z 40-50 % bonifikatą.



Historyczne centrum Mediolanu – Brera – to labirynt cichych uliczek i maleńkich sklepów, a wśród nich wyjątkowe atelier z torebkami Giosa, Via Ciovasso 6, ze szwalnią na zapleczu. Z takich samych skór i w tej samej szwalni powstają torebki ikonicznej marki Hermes.



Dwa wieczory (31. stycznia i 1 lutego 2024 r.) spędziłam w Teatro alla Scala. Recital fortepianowy Daniła Trifonova nieco mnie rozczarował repertuarem. W pierwszej części układ był chronologiczny: Jean-Philippe Rameau, Wolfgang Amadeusz Mozart i Felix Mendelssohn-Bartholdy, i skonstruowany w taki sposób, by pianista mógł popisać się wirtuozerią wykonania. Dlaczego w drugiej części pojawił się Ludwig van Beethoven z przyciężkawą „Wielką sonatą fortepianową” B-dur op. 106 – pojąć nie mogę.


Drugi wieczór w La Scali był wyjątkowy, gdyż premierowe przedstawienie „Simona Baccanegri” poprzedziło jeszcze krótkie wystąpienie dyrektora teatru, informujące o przyznaniu tutejszej orkiestrze tytułu najlepszej na świecie w teatrach operowych. Młody dyrygent, Lorenzo Viotti, miał więc tego wieczoru skrzydła u ramion i radośnie podśpiewywał wszystkie arie.

„Simon Boccanegra” to rzadkość – 6. męskim głosom towarzyszy tylko jeden kobiecy, występuje duet bas-baryton, sopran gra podwójną rolę (Amelię i Marię), główna rola nie jest przypisana sopranowi lub tenorowi lecz barytonowi i jest, jak twierdził sam Giuseppe Verdi, 1000 razy trudniejsza od Rigoletta. Wszystko dzieje się w czternastowiecznej Genui, fabuła jest wielowątkowa i tak pogmatwana, że trudno nadążyć za akcją na scenie, a kończy się oczywiście śmiercią głównego bohatera (w tej roli Luca Salsi.) Jak często na scenie operowej się zdarza Amelia (Eleonora Buratto) posturą raczej odpowiadała matce niż kochance Gabriele (w tej roli wystąpił Charles Castranovo). Czekałam na słynny duet córki i ojca z finałowym okrzykiem „figlia” i wysokim F i nie zawiodłam się, bo rzeczywiście wyróżnił się melodyjnością i dramatyzmem. Natomiast tym, co zrobiło na mnie równie duże wrażenie był okrzyk widza, w chwili zakończenia przedstawienia, ale zanim rozległy się brawa – „Grande Verdi”. Reżyserem opery jest Daniele Abbado, syn słynnego dyrygenta Claudio Abbado, przedstawiciel mediolańskiego rodu muzyków (w trzecim już pokoleniu).



Mediolan to muzyka, a Maria Callas od kilku dni to również perfumy firmy Marchant of Venice, Via Brera 4, Stworzone dla uczczenia 100-lecia urodzin La Diviny, z nutami szypru, mandarynki, cytryny, neroli, drzewa cedrowego, róży i pieprzu, wlano do minimalistycznego, jak na możliwości tej marki, flakonu. Równie pięknego jak sam zapach.

Museo Polki Pezzoli, Via Alessandro Manzoni 12, zostało założone przez mediolańskiego arystokratę Gian Giacomo Poldi Pezzoliego i mieści się w jego rezydencji cudem ocalałej podczas nalotów w 1943 r. W zbiorach znajdują się obrazy, rzeźby, sztuka użytkowa, militaria, meble, porcelana z okresu od renesansu do wieku XIX. Ciekawostkę stanowi kolekcja zegarmistrzowska: miniaturowe zegarki ozdobne, zegary stołowe, kieszonkowe, ścienne.






Zamek Sforzów, Łuk Triumfalny, Galeria Wiktora Emanuela II – Mediolan ma wiele ikonicznych miejsc.



Ikoniczne zaś wcale nie musi oznaczać od razu popularne, bo dla każdego to pojęcie może oznaczać coś innego. Tak jest i z moimi preferencjami, a miejsca, które za takie uważam to: Pasticceria Ranieri, Via della Moscova 7 (marcepanki i wiśnie w czekoladzie najlepsze na planecie) i Piazza del Carmine z rzeźbą „Grande Toscane” (jedną z trzech autorstwa Igora Mitoraja jakie można zobaczyć w Mediolanie), Każdy może w tym mieście znaleźć coś, co nierozłącznie będzie już z nim kojarzyć.


Kulinarnie pozostaję wierna moim ulubionym miejscom, czyli restauracjom Sa Mesa, Via Giuseppe Arimondi 11, oraz Da Stefano, przy tej samej ulicy, tyle że pod nr. 1. Obie serwują świetne dania kuchni sardyńskiej, przy czym pierożki culurgiones bardziej smakują mi w Sa Mesie.

Hotelom również jestem wierna. Oba znajdują się w dogodnym komunikacyjnie miejscu, w pobliżu Piazza Firenze, więc można wybaczyć im brak luksusu, hotel Regency, Via Giuseppe Arimondi 12, hotel Berlino, Via Giovanni Antonio Plana 33. Spacer do Duomo zajmuje zaledwie pół godziny, a tramwaj, nr 1 i 19, jedzie ok. 25 minut.
